Forum www.szczurze.fora.pl Strona Główna www.szczurze.fora.pl
prywatne forum poświęcone sesjom RPG
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Opowieści z Miasta Złodziei

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.szczurze.fora.pl Strona Główna -> Cadwallon - wypalanie świata
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:54, 28 Sty 2012    Temat postu: Opowieści z Miasta Złodziei

15-16 Ante, 1005 roku

Skład: Ormog, Bandziora, Saraid, Żenada, Venraid

Liga 7 Rubinów rozważa w jaki sposób zdobyć pieniądze - wśród pomysłów przeważa zdobycie dodatkowych funduszy na zakup mapy, napaści na pielgrzymów i opodatkowywanie ludzi - najwięcej sprzeciwów wyraża Venraid w kwestii wątpliwej moralności części pomysłów. Koniec końców Ormog wybiera się do pobliskich koszar milicji zaciągnąć języka wśród znajomych - dowiaduje się o napaściach w okolicy mostu kończącego Shaproa. Ponoć gang uliczników morduje wracających zbyt późno z szynku rolników oraz jakaś banda amatorów uzbrojona w sprzęt z "Wesołego Rolnika" próbowała napaść na karawanę gildyjną na Drodze Wyvern - z przewidywalnie tragicznym rezultatem.
Liga postanawia zająć się tym, licząc na łupy z bandytów i być może jakąś nagrodę (najpewniej w formie marchwi i kapusty od wdzięcznych chłopów Razz ). Sprawy w swoje ręce bierze Venraid - specjalista od rozmów z chłopami i ogółem skarbnica wiedzy o ich doli.

Cytat:
Ormog: A u Was w Alahanie jak zdobywa się pieniądze?
Venraid: (z niezrozumieniem) Pieniądze albo się ma albo się ich nie ma.


Rezultat jest przewidywalny - łamane Cadwe i zdanie 'czy lubicie być napadani?' powodują, że wyszykowani na targ chłopi dają dyla - po heroicznym pościgu udaje się jednak dogonić wóz zaprzężony w wołu galopujący dobre 5 km/h Wink Tu Venraid szybko wskakuje na niebezpiecznie rozpędzony pojazd i przekonuje chłopa elokwencją i perswazją do współpracy, pomimo 'pomocy' Ormoga, który stara się po drodze podpierdolić belę wełny. W tym samym czasie Bandziora i Saraid zajmują się 'znajdywaniem' leżącej bezpańsko rzepy po ucieczce chłopów (jak by nie patrzeć, absolutnie zgodnie z prawem).
Krótkie śledztwo skutkuje dowiedzeniem się, że 'złe wilkoludy' napadają w nocy na owce oraz czasem nawet ludzi i przygotowaniem przebiegłej zasadzki - Żenada i Bandziora chowają się na wozie, Saraid udaje ochroniarza, zaś Ormog (i jego piec parowy zasilający prawą rękę) oraz Venraid (w pełnej płycie, w tym płytowych butach) idą trochę dalej, żeby nie spłoszyć bandytów. W pewnym momencie zgodnie z przewidywaniami 'wilkoludy' (jak się okazuje - kmiecie w 'wilczych' [raczej z bezpańskich psów] czapach i wełnianych kubrakach, z 'pazurami' robionymi z grabi) napadają na wóz, jednak zanim zdążają dobiec Saraid nie wzbudza niczyich podejrzeń krzycząc 'to nie są wilczarze' Wink zaś Bandziora słysząc to nadgorliwie zrzuca wełnę z wozu i zeskakuje. Zaskoczenie jest całkowite, problem w tym że 'wilkoludy' są dobre 20 metrów dalej i rozbiegają się na wszystkie strony. Następuje pościg...
Żenada pierwsza dopada trzech z uciekinierów - jeden zostaje trochę poharatany i próbując uskoczyć się wywraca. Dwóch pozostałych rzuca się na drunkę, ale ich umiejętności walki (gdzieś tak na poziomie nowo narodzonego kociaka) oraz pech sprawiają, że jeden ciosem 'pazurów' trafia w mur i łamie sobie knykcie, drugi zaś pałką trafia wszystko poza Żenadą. Do walki włącza się Saraid, szybko wykańczając ciosem półtoraka drugiego ze zbirów oraz Bandziora, który próbuje kogoś wziąć żywcem - niemniej w momencie kiedy chwyta kmiecia i go podnosi za kubrak, Saraid filetuje mu go w rękach. Żenada dopada skokiem ostatniego z uciekających i go powala nieprzytomnego (w czym pomogła kolejna jedynka na unik skutkująca zderzeniem z nagle biegnącym z przeciwnej strony kawałkiem muru) - niestety próby brutalnego ocucenia go żeby przesłuchać kończą się jego śmiercią z ran.
Liga zabiera się za szukanie tropów - obie keltki znajdują ślady, Żenada dzięki widzeniu w ciemnościach dodatkowo odkrywa że ktoś próbował je nieudolnie maskować (ale do końca nie dowiadują się kto to był Rolling Eyes ) - idąc nimi docierają do miejsca zasadzki 'wilkoludów'. Na zruinowanych budynkach wokół placu czai się czterech procarzy - Liga ochoczo wchodzi w zasadzkę i zaraz zaczynają świstać kamienie. Venraid skupia na sobie gros ostrzału, bezpieczny za tarczą i zbroją płytową wykrzykuje pod adresem napastników wezwania do kapitulacji. Ormog i Bandziora przebiegają do jednego z budynków, Żenada się przekrada do drugiego. Saraid chowa się i opatula skórzanym płaszczem, niemniej jeden szczęśliwy kamień [19 na trafienie] pomimo tego trafia ją w nocy w głowę i keltka ledwie nim draśnięta traci przytomność. Walka kończy się tak szybko jak się zaczęła - Żenada podrzyna gardło jednemu z procarzy, drugiego zaś tnie i ten pada nieprzytomny. Niedługo pozostaje przy życiu - drunka zaraz później zrzuca go z budynku i upadek robi swoje (to chyba w ramach taktyki nie brania jeńców, żeby nie psuć sobie niespodzianki Wink ). Ormog szybko wypada na dwóch procarzy, jednak zadziwiające rzuty sprawiają, że ci reagują nadspodziewanie szybko i jeden z kamieni przy niesamowitej ilości szczęścia z metra trafia go w twarz zanim zdąża zasłonić się tarczą - przeciętny człowiek w tym momencie szukałby nowego nosa, Ormog tylko się zirytował i mocniej zamachnął. Lekko spóźniony Bandziora rusza mu na pomoc i starając się dalej wziąć jeńca uderza go drzewcem berdysza - 'wilkolud' okazuje się jednak niesamowitym szczęściarzem i nie dość że nie spada z dachu po ciosie, to jeszcze ląduje z przewrotem i telemarkiem... tuż przed Venraidem, który skłania go do poddania się.
Skamlący kmieć szybko informuję Ligę o wszystkim co chcą usłyszeć, wśród tego udaje się ustalić trochę prawdy - za 'wilkoludami' stoi szaleniec podający się za księcia, mieszkający w zrujnowanej wieży, który żąda od nich daniny i zmusza biedaków z ruin do bandyctwa. Najwyraźniej ma również kiepski gust w kwestii liberii swoich 'poddanych' bo zmusza ich też do noszenia owych gustownych 'wilczych' czap i kubraków z owczej wełny (no chyba że chodziło mu o jakąś ilustrację przysłowia 'wilk w owczej skórze', ale wtedy wilki pozostawiają wiele do życzenia Razz ). Żenada przebiera się za 'wilkoluda' niemniej jej tragiczne umiejętności w tej dziedzinie (albo brak spodni Razz ) powodują, że nawet w ciemnościach tępi kmiecie orientują się, że coś jest nie tak. Chwilę później Liga staje przed wieżą, gdzie żegna się z nimi ich uczynny jeniec (uciekając z dużą szybkością jak tylko spuszczają go z oczu na chwilę).
Krótka wędrówka na górę i jeden okrzyk wyzwania z ust Venraida dalej i bohaterowie stają oko w oko z dużym, absolutnie szalonym wilczarzem, z dużym mieczem i w nieskładnym pancerzu z ponaszywanych zdobycznych monet. Jego skowyt jest papierkiem lakmusowym na odwagę - Venraid (z popisowym trzydzieścicoś na odwagę) wprawia wilczarza przyzwyczajonego do wzbudzania strachu w zakłopotanie, Ormog trzyma się nieźle, reszta Ligi prezentuje się gorzej, ktoś nawet zsikałby się w spodnie z wrażenie (ale być może na takie właśnie ewentualności Żenada nie nosi spodni Razz ). Na ciasnych schodach i tylko w świetle księżyca 'Książę' i Venraid wymieniają ciosy - wilczarz zostaje tylko draśnięty, zaś jego potężny cios z zamachu powstrzymuje tarcza i zbroja rycerza. Dalsza wymiana ciosów jest podobnie mało skuteczna, Bandziora przeciska się za Venraida i uderza berdyszem po łapach wilczarza, Żenada wspina się po ścianie żeby go zajść od tyłu, Ormog stara się swoją parową łapą zawalić schody. Instynkt Wilczarza ostrzega go przed niebezpieczeństwem i gdy Żenada jest za nim zaskakuje on wszystkich zeskakując ze schodów - ląduje sprawnie tuż koło Ormoga i cięciem miecza rozcina mu solidnie rękę. Zaraz później Bandziora ubiega Żenadę i próbuje jej pomysłu - skoku na grzbiet wilczarza, co mu nawet wychodzi - jednak berdysz okazuje się mało skuteczną bronią na takim dystansie. Venraid próbuje szybko zbiec ze schodów i zaszarżować na oślep na wilczarza, jednak okoliczności i szczęście są przeciwko niemu i spadając ze schodów trochę się obija. Ormog wymierza solidny cios buzdyganem wilczarzowi w głowę, który prawie go powala, po czym przechodzi do defensywy - zasłaniając się desperacko przed ciosami parową ręką. Co jest doskonałym pomysłem, bo wilczarz ugodzony w ogon nożem Żenady wpada w szał, gryząc i uderzając pazurami na prawo i lewo. Bandziora improwizuje i próbuje dusić go berdyszem, jednak wilczarz przegryza stylisko, podobnie cios z głowy okazuje się nie robić na nim wrażenia. Chwilę później spada z wilczarza z poharatanymi pazurami nogami. Żenada nożami rwie mu kolczugę, zasypując monetami podłogę wieży.
Niemniej przewaga jest po stronie Ligi - wilczarz krwawi z licznych ran, które otrzymał i siły go zaczynają opuszczać. W akcie desperacji próbuje ugryźć Ormoga, trafić pazurami pozostałych i potężnym skokiem rzuca się na leżącego Venraida - tylko po to, żeby nadziać się na wysunięty w ostatniej chwili miecz i umrzeć. Chwilę potem Venraid traci przytomność pod połową tony martwego mięsa.
Rankiem Liga jest w miarę doprowadzona do porządku - Venraid ma liczne siniaki, Bandziora doznał trochę ran, najdłużej do siebie dochodzić będzie poważnie ranny Ormog. Dukaty oraz miecz i pancerz wilczarza (jak również jego odcięta głowa, łapy, zdarta skóra, komplet czapek i wełnianych kubraków oraz broń kmieci) są zapakowane na podróż, gdy Żenada zaczyna zjadać jego serce. Kanibalizm nie jest czymś, co Venraid toleruje, więc poranne słońce zastaje nagą drunkę z przyczepionym do tyłka wilczym ogonem uciekającą przed wściekłym rycerzem z mieczem wśród ruin - na szczęście różnica prędkości jest bardzo wyraźna i bezdyskusyjnie po stronie kanibalki. Gdyby nie ten spektakl, to pewnie uratowani przed wilczarzem biedacy entuzjastycznie wiwatowali by na cześć wybawców.

A gdzieś tam wóz z wołem eskortowany przez Saraid dotarł na targ, wełna została sprzedana a podejrzliwy chłop być może kiedyś jeszcze weźmie udział wraz ze swym wozem w jakimś fascynującym planie Siódemki Rubinów.


Zyskana reputacja: Barbarzyńcy 1 (Ghieronburg)
Zyskane fundusze: 69 Dukatów
Łupy: sporo monet różnego pochodzenia i wielkości, które wchodziły w skład pancerza wilczarza; 2 proce; 2 zestawy 'pazurów' robionych z grabi; 5 'wilczych' czap; 4 wełniane kubraki (naprawdę kiepskiej jakości); duży, poszczerbiony miecz wilczarza; pół tuzina łojowych świec i ze dwa tuziny ogarków; trochę szmat zdartych z biedaków; bela wełny; pewna ilość rzepy na najbliższy obiad

Wątki: Zdobyty został mocno uszkodzony list albo dokument, który może wskazywać na powiązanie samozwańczego księcia z Gildią Dokerów.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Sob 20:04, 28 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 13:23, 11 Lut 2012    Temat postu:

16-17 Asce, 1005 roku

Skład: Kłak, Żenada (potem chwila duetem Ormog i Łata)


Wszystko zaczęło się wieczorem w szynku "Wyverna", gdzie Kłak i Żenada przepijali otrzymane pensy kieszonkowego. W miarę jak wiadro marnego cydru się opróżniało, w lokalu pojawiało się coraz więcej osób, w tym uwagę zwracały orkowa hodowczyni świń, zwana "Mamuśką", która najwyraźniej miała liczne interesy z chłopami (którzy jednak nie byli zadowoleni z faktu, że je prowadzą) oraz trzy młode złodziejki - Porcelanowe Motyle pijące czystą wodę z własnej butelki.
Kłak i Żenada wpadli na pomysł zarobienia dukatów, rozważając możliwości napadów i kradzieży, niemniej wcześniej spróbowali dostać jakąś fuchę od kogoś w "Wyvernie" i padło na złodziejki. Krótka rozmowa w wykonaniu Żenady zaowocowała tym, że jedna z Motyli rzuciła na odczepnego dukata z poleceniem 'aport' - zanim ten upadł na ziemię przy drzwiach, niesamowicie zwinny Kłak dopadł go i wybiegł z nim w pysku na zewnątrz. Żenada nie była dużo wolniejsza, przeskakując po ludziach i stołach, choć zdecydowanie dużo mniej delikatna - parę osób zostało uderzonych z łokcia, kopniętych czy podrapanych. Po chwili, gdy duet się odwrócił po złodziejkach nie było śladu.
Szybko zapamiętana została metoda zarabiania - irytować Porcelanowe Motyle, żeby dały dukata.


Zakładając że to szczęśliwa noc duet ruszył w noc w stronę Krakenu, żeby napaść i zamordować jakiś przyjezdnych dla ich pieniędzy, za inicjatywą Żenady. W połowie drogi, przy Młyńskim Wzgórzu, ich podróż została przerwana dziwnym dźwiękiem. Gdy schowali się w krzakach, coś mignęło, mijając ich bardzo szybko. Zaintrygowani wrócili, znajdując chłopa dosłownie rozpołowionego przez dziwaczny obiekt oraz na Drodze Wyvern płonący wóz, wraz z zabitymi końmi i woźnicami. Krótkie śledztwo poparte wybitnymi umiejętnościami tropienia Żenady doprowadziło ich na Młyńskie Wzgórze, a potem dalej - pod magazyny niedaleko Targu-Na-Wodzie. Tu, pomimo węchu Kłaka, zapachów było zbyt dużo i trop się urwał. Wszystko wskazywało na to, że ktoś wyjechał stąd wozem, wjechał na wzgórze, tam czekał na dogodną okazję i zepchnął najpewniej beczkę wypełnioną oliwą tak, żeby trafiła będący dalej o ponad 400 metrów wóz. Umysł który tego dokonał musiał być bardzo metodyczny, potrzebny był też na pewno ekwipunek - wóz i luneta, zdolność widzenia w ciemności i przeprowadzenie wcześniej próby z pustą beczką, żeby mieć pewność z jakim wyprzedzeniem trzeba ją zrzucić.

Po przełożeniu śledztwa na później, duet wrócił do swojego pierwotnego pomysłu, docierając do Ziem Nomadów i stojącego tam miasteczka namiotów. Tutaj Żenadzie dziwaczna goblinka ze szklaną kulą na głowie przepowiedziała (bez zapłaty, co dziwne) przyszłość - że przed świtem trafi do więzienia. Keltkę wróżba przez dłuższy czas mocno niepokoiła, ale nie na tyle, żeby zrezygnować z przedsięwzięcia. Kłak z kolei przekonany był i próbował jej wytłumaczyć, że to na pewno rodzaj oszustwa.

Cytat:

Żenada: (łamane Cadwe) Gdzie jest kapłan?
Goblin: Hai?
Żenada: Kapłan. Gdzie jest kapłan Hai?
Goblin: Hai?
Kłak: Czekaj, ja to zrobię. (bardzo powoli, wyraźnie i głośno) G-d-z-i-e j-e-s-t k-a-p-ł-a-n?

Na szczęście znając płynnie Cadwe i mając dużo cierpliwości, można porozumieć się ze wszystkimi - choć raczej w prostych kwestiach.


Chwila rozpytywania o kapłanów (jako że Żenada z racji kultury i wychowania ich nienawidzi i chętnie by jakiegoś zamordowała) doprowadziła ich do najbliższego - wśród namiotów rozstawiony był duży, zdobiony namiot obwieszony dzwoneczkami, przed którym zawieszono dwa duże dzwony, w które co klepsydrę bił wychodzący z namiotu jeden z dwóch dziwnych goblinów w tunikach i skośnych kapeluszach.
Chwilka podkradania się i duet jest na tyłach, rozcinają powoli poły namiotu i przyglądają się wnętrzu - dwóm goblinom siedzącym na matach, staremu goblinowi, który sprawia wrażenie że śpi na siedząco lub medytuje, ołtarzykowi pełnemu cennych wot oraz licznym dzwonkom, w tym złotym. Plan jest prosty - gdy jeden z goblinów wychodzi, zakradają się do środka, Kłak dźga pożyczonym nożem drugiego, Żenada zabija kapłana, potem zaś radzą sobie z wracającym goblinem i rabują świątynie.

Rzeczywistość oczywiście, sprawnie rozprawia się nawet z najlepszymi planami. Zaczyna się pechowo - Żenada zahacza o połę namiotu i gobliny zostają zaalarmowane kakofonią dzwonków. Kłak waha się pomiędzy wejściem za nią a ucieczką, ostatecznie prześlizguje się do środka. Kapłan dalej medytuje lub śpi, dwa gobliny z metalowymi pałkami do bicia w dzwony przyglądają im się uważnie, nie reagując na pytanie Żenady czy są Cadwe. Ta więc mówi "Hai", gobliny kłaniają się i w tym momencie lecą w ich stronę dwa rzucane noże - jeden przelatuje tuż nad głową pochylonego goblina, drugi jednak trafia jego towarzysza w czubek głowy, powalając na miejscu. Kłak szarżuje na goblina, który staje w pozycji jakby chciał uderzyć w gong - po czym, po pechowym potknięciu się Kłaka, dokładnie to robi, z tym że trafiając perfekcyjnie i z ogromną siłą w kolano Kłaka. Wilczarz skomląc dosłownie składa się i traci przytomność, jego noga sterczy dziwnie wykręcona.
[krytyczna porażka ze strony Kłaka oraz wysoki rzut goblina skutkują krytykiem a na 2k6 obrażeń wypada 12 na kostkach - gdyby nie był to wilczarz, już nie miałby nogi]

Żenada wyciąga dwa kukri i rzuca się na goblina, zadając serię wprawnych ciosów. Goblin krwawi obficie z solidnie rozciętej lewej ręki, utyka na prawą nogę i trzyma wnętrzności - jednak o dziwo pomimo takich ran stoi i walczy. Chwilę później nóż rozcina mu gardło, lecz goblin pomimo tego bulgocząc jest w stanie zadać Żenadzie cios, choć zdecydowanie brakuje mu już sił. Zaraz później umiera.

Żenada obraca się w stronę kapłana, wyciąga swoje noże i szykuje się do ataku - tutaj jednak jest dużo trudniej. Gobliński mnich-wojownik łapie rzucony nóż i zwinnie przeskakuje nad szarżującą drunką. Przy kolejnej serii ciosów unika zwinie kukri i paca keltkę w dłoń - zadziwiająco boleśnie. Uparta Żenada nie rezygnuje z walki, choć widać że nie będzie ona krótka ani prosta i w każdej chwili mogą wpaść gobliny z okolicznych namiotów zwabione hałasem. Następuje wymiana ciosów i uników - rozcina goblinowi rękę, ten kopie ją mocno w podbrzusze, kolejny cios poważnie rani go w nogę, ten uderza ją pięścią w ramię. W pewnym momencie goblin przejmuje inicjatywę [bo skończył mu się cud ochronny] i próbuje wyeliminować Żenadę ciosami obu dłoni w jej kark, ta jednak jest zbliżenie sprawna w walce wręcz jak on i wywija się spod ciosów. Kolejna rana znaczą nogę i rękę goblina, krwawi on już z wszystkich kończyn, jednak Żenada również otrzymuje bolesny cios w nogę. Gdy goblin znów chce ją uderzyć w kark decyduje się nie unikać ciosów i poszatkować go nożami - twarda drunka nie traci przytomności od bolesnych stłuczeń, jednak o kręceniu głową może zapomnieć, goblinowi jednak przybywa kolejnych głębokich rozcięć.
Obie strony otrzymały już rany zagrażające poważnie ich życiu, jednak z uporem nie tracą przytomności ani nie pozwalają upływowi krwi się pokonać. Gdzieś po drodze Kłak odzyskał przytomność i skiełcząc wyczołgał się z namiotu i ukrył kawałek dalej.

Paradoksalnie to nie hałas, a jego brak ściągnął gobliny - w końcu już trzeci raz nie zabrzmiał święty dzwon. Tuż zanim te wbiegną Żenada podejmuje kolejną próbę zabicia mnicha - tnie go na odlew, sama otrzymując cios w klatkę piersiową. Zaraz później musi salwować się ucieczką, z trudem udaje jej się szybko przecisnąć przez rozcięty namiot i uciec, charcząc na odchodne 'Hai'.

Wbrew przepowiedni goblinki świt zastaje duet w siedzibie Ligi, gdzie dotarli ledwo żywi i bardzo mocno poobijani. Spacer na skraju śmierci i ze złamaną nogą, za to bez nawet podstawowego opatrzenia ran czy nastawienia złamań, nie poprawił ich kondycji [Kłak za wysiłek otrzymuje jedną ranę jako że jest na Krytycznych, Żenada jest na śmiertelnych więc dwie i wchodzi na śmiertelne 2 - nie żeby to przeszkadzało upartej keltce w funkcjonowaniu].

Jak by nie patrzeć ten zamach idealnie się wpasowuje w historię drunki i jej pecha (wspartego cechą Pech) w mordowaniu kapłanów - i to bez żadnej pomocy z mojej strony Very Happy
Żenada straciła nawet (oblany rzut na Szczęście) podczas ucieczki 'swój ogon'.


Następnego dnia Ormog i Łata ruszają szukać dla nich lekarza, za plotką że w objazdowym cyrku w Krakenie jest jeden tani. Po drodze trafiają na plotki o spalonym wozie oraz napadzie i profanacji świątyni Szczura, gdzie ponoć były ważne relikwie. Zainteresowani tym tematem dopytują się hordy uzbrojonych i religijnych na pokaz goblinów wokół namiotu, te jednak nie są zbyt pomocne - Liga nie ma zbyt dobrej reputacji, gobliny też coś kryją (twierdzą, choć niezbyt przekonująco, że nikt nie zginął i nic nie ukradziono). Najwyraźniej są już pewne winnych - to Pożeracze i Drunowie chcieli sprofanować świątynie, jednak kapłan samodzielnie odparł wszystkich napastników z boską pomocą Szczura. Wspomniały, że ktoś ruszył nająć "Głowę na kiju", Ligę pracującą jako łowcy nagród. Ile w tym prawdy nie wiadomo, na bardzo hojne gobliny nie wyglądały Wink
Ormog próbuje je naciąć na 'pożyczenie' noża, gobliny próbują go naciąć na zastaw 100 Dukatów, bo to narzędzia zbrodni (i wszyscy wiedzą że w Cadwallonie by już w życiu nie zobaczył goblina przyjmującego 'zastaw'). Niezbyt zainteresowani czymś co dla nich jest goblinią histerią odchodzą po chirurga.

Tego znajdują szybko w okolicach cyrku. Wśród nawoływań o najsilniejszym goblinie świata pokonującym ogra na rękę, orczej kobiecie z brodą czy słynnym tarociście (wszystkie brzmią tak samo tandetnie i ewidentnie są oszustwami), zagaduje ich jeden z wędrownych goblinów. Za pół dukata (Ormog złośliwie przerywa mu dukata na pół, czyniąc go bezwartościowym) doprowadza ich do 'Wspaniałego Magnificimo' - lekarza pozującego na szaleńca, który ciągle mówi o ożywianiu martwej tkanki bez użycia nekromancji. Krótkie targi i pomimo, że to 'poniżej jego godności', to tuzin dukatów później chirurg nastawia boleśnie złamania.


Zyskana reputacja: (Żenada) pechowa zabójczyni z 2 na 3 (Kraken)
Fundusze: zyskano 1 Dukata i trochę pensów, stracono 13 Dukatów i trochę pensów
Łupy: buty wieśniaka, trochę szmat, szmata nasączona tajemniczą oliwą


Wątki: Sprawa świątyni Szczura jest otwarta - w sam raz na jakiś przekręt albo wpakowanie się w kolejne kłopoty (być może 'kapłan Hai' będzie pragnął zemsty, kto wie). Również do wyjaśnienia jest sprawa spalonego wozu - Gildia do której należał na pewno byłaby tym zainteresowana i pewnie zaoferuje jakąś nagrodę. Gobliński cyrk zajmuje się szwindlami i być może da się na tym jakoś zarobić - albo wspólnie z goblinami albo ich kosztem. Pewne jest to, że jak nadejdzie Tydzień Krakena (wypłynięcie cadwallońskiej floty, sam koniec wiosny, za prawie 4 cadwallońskie miesiące) to będzie to ostatni moment kiedy ich widzicie w mieście. Również Porcelanowe Motyle i ich błyskawicznie zniknięcie (oraz fakt szastania pieniędzmi z nieznanego źródła) mogą być interesujące finansowo.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Sob 13:43, 11 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:15, 17 Lut 2012    Temat postu:

2-7 Dibre 1005 roku (21-26 dzień roku)
"Tajemnica Spadającej Beczki"

Skład: Łata, Budwar, Ormog


Na początku nowego miesiąca podczas święta Mu'Tzhka podsumowała stan finansowy Ligi i wyszło że po odliczeniu zysków i strat [w tym k20+20 strat na pączkach dopóki jedzą je tylko strażnicy] w sakiewce zostało 99 Dukatów. Niezbyt dużo, patrząc że miesięczne wyżywienie całej Ligi przy pomocy rzepy i kapusty (oraz podbijający wydatnie koszty zakup mydła i świec dla Łaty i Venraila) to okolice 100 Dukatów. Oczywiście, zawsze jest jeszcze 100 Dukatów 'stypendium' Venraila, ale wiadomo że pieniądze te pójdą w pierwszej kolejności na doprowadzenie jego zbroi do świetności.

Po przesłuchaniu Kłaka (który opowiedział kilka bajeczek, ale w końcu dało się wyciągnąć że byli świadkami spalenia wozu, jak poszło im śledztwo oraz że brali udział w napadzie na goblińskiego kapłana, gdzie stawili czoła, zależnie od wersji od 4 do 9 goblinom) zdecydowano się kontynuować śledztwo w sprawie tajemniczego zniszczenia wozu (substancją którą Budwar zidentyfikował jako naftę), zwłaszcza że z plotek krążących po dzielnicy uzyskano trochę informacji - wóz transportował ładunek broni Gildii Ostrzy przeznaczony ponoć dla ghieronburskiego garnizonu. Dużo wskazywałoby więc na sabotaż goblinów z Krakenu, której to dzielnicy władcy regularnie odgraża się, że odbierze 'swoje stare ziemie', gdyby nie jeden detal - czemu wojskowy transport jechał w nocy (gdy droga jest dzierżawiona Gildiom) nie zaś w dzień (kiedy to odbywa się ruch wojskowy)?

Dłuższy spacer na obrzeża portu w Krakenie biegł wzdłuż Drogi Wyvern, przez Żmiję, Perchandale a potem zdecydowano się nie korzystać z najkrótszej drogi przez rozlewiska, tylko nadłożyć ponad kilometr górzystą ścieżką wokół Wzgórza Wiatraków (pod decydującym wpływem lobbingu Łaty pt. "pobrudzę sobie raciczki w tym błocie"). Plus tego rozwiązania wyszedł szybko na jaw, gdy u stóp wzgórza trafili na wozownię-zajazd Gildii Przewoźników o nazwie "Droga ku Tir-Na-Bor" (zwany w skrócie "Drogą Tir" albo "Tir"), gdzie furmani ciężkich zaprzęgów przeczekiwali dzień, żeby skorzystać z nocnego ruchu Drogą Wyvern do Górnego Miasta. Łata zdecydowała się postać w kropiącym deszczu, Budwar i Ormog ruszyli zaś do środka zajazdu, żeby zamówić piwo (po uzyskaniu 'kieszonkowego' od tyrańsko trzymającej ligową kasę Łaty Wink ) i czegoś się dowiedzieć. Po zamówieniu piwa przyjęto dwa podejścia - Ormog wyszedł na zewnątrz i zaczął ciągnąć furmanów za język udając, że prowadzi śledztwo dla Gildii Ostrzy, Budwar zaś został i zdecydował się bezpośrednio wypytać barmana.

Cytat:

W wozowni gildii Przewoźników Budwar prowadzi finezyjnie śledztwo.
Budwar - To co to za łajzy straciły ostatnio wóz?
Barman - (wkurzony) Kończ piwo i wynoś się stąd.
(Gerard) - Pełna kultura, pozwolili co dokończyć piwo zamiast wyrzucić od razu.
Szansa że wóz należał do Gildii Przewoźników wynosiła więcej niż 50% Wink


Prowokacja się udaje i pewne jest, że zniszczony wóz należał do Gildii Przewoźników (i możliwe że tu przebywał przed kursem) a nie był prywatnym transportem Gildii Ostrzy. Ormog z kolei uzyskuje informację, że za 5 Dukatów furmani powiedzą mu kto jeszcze interesuje się tą sprawą i czemu Liga w związku z tym powinna przestać, zanim będą mieć obite ryje. Targowanie zbija to najpierw do 8 antałków piwa (po jednym na furmana, koszt koło 4 Dukatów), Łacie zaś jeszcze udaje się podzielić to na dwie raty, na wypadek gdyby furmani chcieli wcisnąć im jakiś kit.
Tak jednak nie jest - furmani uczciwie zapracowują na swoje gęste i kaloryczne piwo, Liga zaś dowiaduje się że rozpytywał się o to zaraz po zamachu niejaki Szrama, człowiek cieszący się najwyraźniej paskudną reputacją oraz posiadacz ciężkiej pięści. Wychodzone kilometry po Ghieronburgu Ormoga procentują [udany test wiedzy o dzielnicy] bo przypomina sobie typa - to nie cieszący się przesadną sympatią milicji cadwalloński prywatny detektyw z Gildii Złodziei z siedzibą w jednym z niedokończonych hoteli przy Shaproa. Plotka mówi, że ma w zwyczaju podczas rozwiązywania spraw nie tylko obijać ludziom twarze, ale również dowiadywać się więcej nieprzyjemnych szczegółów niż jego klienci chcieliby żeby ktoś o sprawie wiedział.

Nie zniechęcone tym trio postanowiło sprawdzić magazyny, o których mówił Kłak. Po dotarciu na miejsce rozejrzeli się trochę i parę rzeczy zwróciło ich uwagę - zwłaszcza zacumowane przy wschodniej części Półwyspu Krakena statki, które zarówno Budwar jak i Ormog zidentyfikowali jako okręty wojenne, zaś Łata rozpoznała flagi - część było jednostkami Cadwallońskiej floty, trzy zaś należałby do Floty Światła. Dość dziwne, patrząc na stacjonuje ona normalnie dalej na południowy wschód, przy Forcie Gryfa w Zatoce Wraków. Te jednostki zaś wyglądały jakby miały brać udział w jakiś wspólnych manewrach... albo zakładały blokadę wokół umieszczonego niedaleko fortyfikacji portu wojennego starego i zarośniętego kanału portowego używanego przez drobnych przemytników.
Budwar zdecydował wspiąć się na pobliski kliff i z góry przyjrzeć magazynom - z tuzina ich interesujących dwa zwróciły szczególną uwagę - jeden był zabity deskami na głucho, drugi zaś był nieustannie pilnowany przez co najmniej dwóch mięśniaków. Łata przeszła się pomiędzy lokalnymi przedsiębiorcami i dowiedziała o koszty wynajmu magazynów (dość niskie, od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu dukatów za miesiąc) - oraz o tym, że niektóre z nich nie są wynajmowane przez właścicieli (albo są wynajęte na bardzo długo, prawie na stałe). Mniej więcej pół na pół należą one do Gildii Przewoźników i różnych przedsiębiorców (najpewniej drobnych przemytników) - zaś dwa interesujące magazyny należały odpowiednio do goblina imieniem Propan i akkyshańskiej przemytniczki.

Powstał przebiegły plan znalezienia pasującego magazynu - Budwar miał udawać biednego weterana, który za parę pensów i miskę zupy (czy raczej piwa) popilnuje dodatkowo magazynu w nocy, co pozwoli się przyjrzeć sąsiednim, podejrzanym magazynom. W sumie co mogło pójść nie tak? Może to, że Budwar zgodził się, po czym zrobił swoje - ku zdziwieniu Łaty i Ormoga podszedł do zabitego dechami magazynu i zaczął się dobijać. Po dłuższej chwili jakiś sąsiad go pogonił, że właściciel to rzadko bywa i żeby przestał hałasować. Nie zrażony tym Budwar obszedł magazyn, znalazł mocno zabite okno i wprawnym ciosem młota je wyważył - zapach który go doszedł rozwiał wszelkie wątpliwości co jest w środku. A w środku znajdowała się masa maszynerii, pojemników i rur, która mogła być tylko gorzelnią albo nielegalną rafinerią - a bardzo mocny zapach nafty niestety wykluczał pierwszą możliwość.
Próby umocowania okna z powrotem niezbyt wyszły, więc Budwar wrócił donieść o znalezisku, prawie kolejną godzinę zajęło przygotowanie narzędzi i zamocowanie z powrotem okna - zdolności inżynierskie krasnoluda zdecydowanie się przydały.
Zmęczona całodzienną harówką liga udała się do jednej z pobliskich tawern na zasłużoną (choć niezbyt sutą) kolację oraz spoczynek.

Następnego dnia śledztwo kontynuowano, ale szło dość leniwie - niemniej udało się dowiedzieć o handlarzach naftą w okolicy i Łacie udało się umówić na wieczór na spotkanie z handlarzem o inżynierem o imieniu Butan - półślepym goblinem, któremu wciskano bajeczkę o zakupie nafty do wysadzania ścian w podziemiach. Zaoferował całkiem przystępne ceny (choć cały czas pochłaniające znaczną część funduszy Ligi), wstępnie rozmawiano o możliwości zakupów hurtowych, niemniej goblin twierdził że nie ma żadnych gotowych bomb i na dzisiaj musiałby kupić u kogoś innego. Liga poszła swoją drogą, goblin swoją - z tym że śledzony przez Budwara. Niestety, pomimo kiepskiego wzroku paranoiczny Butan zorientował się, że jest śledzony i poszedł do jednej z tawern - a chwilę później czterech goblińskich marynarzy chciało obić trochę facjatę Budwarowi. Do bójki jednak nie doszło - krasnolud od razu wyciągnął swój dwuręczny topór, gobliny przemyślały sprawę i zwiały, Butan jednak się już gdzieś ulotnił. Warto zapamiętać, że Ormog rozpytywał się o Szramę po okolicy, więc najpewniej detektyw szybko się dowie, że Liga wściubia nos w jego interesy Wink
Kolejna noc dopadła Ligę w Krakenie i Łata zastrajkowała - zdecydowała, że dość tych niewygód i tą noc śpią w łożkach, wobec czego Liga szarpnęła się na największy wydatek do tej pory w śledztwie - solidne łóżka dla dwóch osób, porządne śniadania (nawet z mięsem) oraz piwo i miejsce pod stołem dla Budwara.
Na następny dzień Ormog poszedł porozmawiać o goblińskim właścicielu magazynu oraz całej sprawie ze swoim przyrodnim bratem - krasnoludzkim 'przedsiębiorcą' z Gildii Przewoźników, Budwar zaś najpierw chciał pójść do Szramy porozmawiać, jednak mu to wyperswadowano, wobec czego przeprowadził tournee po tawernach, żeby dowiedzieć się czegoś od marynarzy o jednostkach Floty Światła... oczywiście przy kufelku czy dwóch. Łata zaś poszła do goblinów nieopodal dowiedzieć się czegoś więcej o całym napadzie - po tym jak zobaczyła wiszący jako trofeum ogon, który nie tak dawno nosiła Żenada postanowiła zorganizować przekręt, mówiąc że Liga zabiła wilczarza bez ogona niedawno i to mógł być ten sam co napadł na gobliny. Po dłuższej rozmowie gobliński karawaniarz reprezentujący społeczność zgodził się posłać kogoś żeby to sprawdził a w zamian miał zorganizować spotkanie z kimś kto znał się na goblińskiej technice naftowej. W czasie gdy Łata ciężko pracowała a Budwar grał w kości i chlał, Ormog zjadł wykwintny obiad w restauracji w Krakenie i z rozmowy dowiedział się paru rzeczy o Propanie i Butanie - goblińskiej spółce rafinującej przemycaną z Bran-O-Kor naftę i oferującej kiepskiej jakości paliwo w niskiej cenie. Ugadał również zlecenie - ponoć jeden z mistrzów przewoźniczych z Ghieronburga ma jakieś problemy, które Liga może mu pomóc rozwiązać, w ciągu paru dni należy więc oczekiwać odwiedzin albo zaproszenia.
Również Budwar gdy w końcu wrócił miał ciekawe informacje - otóż plotki które zebrał uparcie głoszą, że trzy fregaty Gryfów, które widzieli zacumowane zajmują się ściganiem jakiegoś handlarza niewolników, transportującego towar do Cadwallonu (a może przez Cadwallon do Lasu Akkyshańskiego - co byłoby znacznie bardziej dochodowe) z Równin. Obecnie zaś nie tyle stoją i blokują nabrzeże, co ponoć wysadziły na brzeg poza granicami dzielnic jakiś wojskowy oddział Gryfów. Obce wojska w Wolnym Mieście - to zdecydowanie dziwna i niepokojąca plotka.

Trio przemyślało jak zrobić przekręt z sprzedaniem martwego wilczarza i zdecydowało się zabrać z siedziby odciętą głowę, którą zaniósł tam Bandziora i dostarczyć goblinom na dowód - między śmiercią jej właściciela a atakiem na kapłanów upłynęła zaledwie doba, więc rozkład nie powinien dziwić. Koło południa spotkano się znów na Ziemiach Nomadów z goblińskim reprezentantem i towarzyszącą mu dziwaczną goblinką w czapce z wielkiego szczura, goglach i skórzanej kurtce. Ormog zabrał się za przekręt, niestety miał sporo pecha w zachwalaniu głowy wilczarza i udziału Ligi i skończyło się na tym, że szczwany goblin dostał ją za darmo a dodatkowo Liga ma siedzieć cicho w tej kwestii - jak nic gobliny przypiszą sobie zasługę heroicznego ukarania bluźniercy Wink

Za to dowiedzieli się sporo o interesującej ich tematyce od goblinki o imieniu Nitro, pilotki-kurierki używającej [link widoczny dla zalogowanych] rodzimej produkcji (a więc dostosowanej do podróżowania po mieście - tzn. również z kółkami oraz zmniejszonymi ostrzami, żeby nie ryć przesadnie dróg) do dostarczania przesyłek w ekspresowym tempie (stabilne 30km/h w większości terenu). Dowiedzieli się trochę o cenniku (20D za proste zlecenie) i o tym, że pracuje głównie nocą, gdyż wtedy pojazd daje jej ponoć przewagę nad konkurencją (gońcy konni są mniej skłonni do galopowania nocą po bezdrożach Cadwallonu) - nie dochodzono jednak jak się ma to tego fakt, że gobliny tak samo kiepsko widzą w ciemności jak większość ras Wink

Przepytana o zamach Nitro bardzo gładko skłamała, zupełnie unikając jakichkolwiek podejrzeń ze strony Ligi. Powiedziała dużo prawdy o napędzie naftowym, bombach oraz tym, że pojazd który dokonał zamachu mógł być lokonaftą - jednak przekonująco wytłumaczyła czemu taka mała kurierska jednostka jak jej nie dałaby rady przeciąć człowieka na pół, sugerując że musiała to być pełnoprawna wersja wojskowa ściągnięta z No-Do-Kar. Zasugerowała że takie jednostki mogą posiadać w okolicy tylko wojska Ghieronburga, Krakenu i Gildii Ostrzy - a prywatna osoba która chciałaby czymś takim szaleć musiałaby mieć bardzo dobre kontakty wśród przemytników z goblińskiego imperium i wydać grube pieniądze (sugerowała że pewnie koło 4000-5000D, skoro jej 'cywilna' wersja kosztowała 1000D). Uzupełniła również informacje o przemytniczym i destylarskim procederze duetu Propana i Butana, nadmieniając że ich kiepskiej jakości nafta jest najtańsza w okolicy, przez co mają wielu klientów.

Liga pożegnała się z uroczą pilotką, która ruszyła w swoja stronę - pewnie żeby przygotować lepsze alibi i ostrzec wspólników Wink Liga zaś szykowała się do rozmowy z Propanem i szantażowania go tym, że poinformują jego sąsiadów o dość wybuchowym laboratorium goblina.



Zyskana reputacja: wystarczająco osób usłyszało o Lidze i ją skojarzyło, żeby reputacja Ligi rozszerzyła się na Kraken
Fundusze: wydano 21D; aktualne fundusze Ligi to 78 Dukatów
Łupy: tym razem nikogo nie okradliście, coś jest zdecydowanie nie tak Wink

Wątki: sprawa goblińskiej świątyni została zamknięta - gobliński karawaniarz zostanie waszym kontaktem na 1 (choć jego opinia o Lidze raczej wysoka nie będzie, więc na jakimś mniej korzystnym nastawieniu);
W zależności od tego jak wam pójdzie z 'Tajemnicą Spadającej Beczki' to istnieje szansa na nawiązanie kontaktów z Propanem, Butanem lub Nitro.
Na następnej sesji pojawi się również robota dla Gildii Przewoźników załatwiona przez Ormoga w Ghieronburgu.

Aha - plotka mówi, że Liga 3 Rubinów kupiła mapę od Ylisse i znalazła coś ciekawego w ruinach. Ile w tym prawdy to nie wiadomo.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Pon 10:08, 20 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 11:18, 25 Lut 2012    Temat postu:

7-13 Dibre 1005 roku (26-30 dzień roku)

Skład: Budwar, Łata, Ormog (jak również Venrail, Żenada, Kłak)


Po rozstaniu z Nitro Liga ruszyła do Krakenu, żeby przesłuchać Propana - ustalono że zamiast próbować się z nim umówić, dowiedzą się gdzie goblin mieszka i przydybią go z zaskoczenia. Jeśli chodzi o zdobywanie informacji, to znów każdy zastosował inną metodę - Budwar z antałkiem piwa poszedł do dokerów mających akurat przerwę, żeby jako swojak dowiedzieć się gdzie mieszka goblin w okolicy, Ormog usiadł w trawie przy drodze do Starego Portu, obserwując ruch oraz działania milicjantów (i strażników Urzędu Celnego pałętających się z trollami bojowymi i szukających kontrabandy), Łata zaś poszwendała się po kwartale, usiłując znaleźć jakiś sklepik lub knajpę - coś, gdzie pracujący nieopodal goblin mógł się zaopatrywać. Szczęście jej dopisało i trafiła na budę z kebabem (z tłuszczem tak starym jak ork i mięsem nieznanego pochodzenia) prowadzoną przez orka, który usiłował naciągnąć ją na 5D za bycie przewodnikiem - cóż, wygląd z Górnego Miasta i bycie zagubionym wystawia w Cadwallonie etykietkę 'frajer do oskubana' Wink Łata nie dość że nie zgodziła się na racjonalną propozycję, to jeszcze zraziła do siebie orka - opowiedziała jednak o jego negatywnym nastawieniu Ormogowi, który postanowił że nie można puścić tego płazem w imieniu 'ratowania jej reputacji'. Na szczęście Budwar dowiedział się, w którym kwartale mieszka Propan, tam zaś szybkie zastraszanie uliczników pomogło podpitemu krasnoludowi trafić do właściwego budynku.

Cytat:
Budwar w momencie kiedy nie jest smutno trzeźwy reprezentuje bardzo silny ghieronburski patriotyzm lokalny, zna również znaczny zbiór piosenek na każdą okazję - problem w tym, że każda z nich sprawia wrażenie testu Prowokacji Wink

Budwar: Ghieronburg to potęga, Ghieronburg najlepszy jest[...]

Oczywiście jedynym właściwym miejscem do śpiewania takiej piosenki jest Kraken, w którym panuje obecnie w niektórych warstwach pewien resentyment i chęć włączenia Ghieronburga z powrotem do Krakenu.


Znów ustalono przebiegły plan, zanim Budwar dyskutujący na całą ulicę niektóre rzeczy zaczął improwizować. Ustalono że Budwar będzie na głos się upierał, że ma transport nielegalnej nafty dla Propana i że musi go gdzieś wyładować - co powinno sprowokować goblina do zaciągnięcia go do środka, żeby jego sekrety nie wyszły na jaw. Jak postanowiono tak zrobiono - jedyny problem pojawił się, kiedy zamiast Propana otworzył drzwi jakiś goblin w skórzanej kurtce, mocno zdziwiony o co chodzi i wyglądający na niedawno pobitego. Budwar zaczął więc improwizować i przerwał pytania najpierw próbując go chwycić i wyciągnąć na ulicę, a gdy ten się zaczął wyrywać to powalając go nieprzytomnego i ze złamanym nosem mocnym ciosem z bańki. Reszta Ligi ruszyła sprintem na pomoc, zaraz pojawił się drugi goblin ze złamanym nosem, który widząc o co biega, zaczął głośno wrzeszczeć, że ich człowiek już tu był i żeby ich więcej nie bili. Łaskawie się zgodzono i zaraz do Ligi wyszedł Propan - stary goblin też był troszku poobijany (a w tym czasie Ormog po raz kolejny przetestował swoje ludowe podejście do medycyny i okazało się, że nie dość że nastawił złamany nos, to jeszcze ocucił budwarową ofiarę).
Wyglądało na to, że Szrama był tu niedawno - dwa dni wcześniej i uzyskał wszystkie informacje jakich potrzebował. Gobliny próbowały trochę kręcić, ale szybko zrezygnowały z tego niezbyt roztropnego pomysłu w trosce o swoje nosy. Gobliny rzeczywiście tankowały komplet loconaft, w tym tą Nitro, danej nocy, ale żadna nie była wojskową. Nic dziwnego, bo chwila wypytywania dłużej zdradziła, że był to fałszywy trop - jako że właśnie młoda goblinka rzucała bombą, zaś spółka Propan & Butan została wynajęta do przygotowania zamachu przez Gildię Kowali. Ponoć interesy Gildii Ostrzy szkodziły płatnerzom, więc zastosowano... radykalne środki perswazji. To był interesujący trop, Ligę jednak dziwiło, czemu spotkana parę godzin wcześniej Nitro nie była poobijana, skoro Szrama zdobył informację o jej udziale w zbrodni dwa dni temu - ale być może najpierw zabrał się za obijanie facjat Kowalom?
Postanowiono dowiedzieć się, kto z kowali stał za zamachem i rozejrzeć, jak również poinformować Seneszala o potencjalnie wybuchowej sytuacji w dzielnicy, do jakiej może dojść, jeśli zatarg między gildiami eskaluje - na razie jednak unikając kontaktu osobistego. Ormog odwiedził okręt flagowy, przekazał list sierżantowi piechoty morskiej wraz z drobnym podarunkiem pieniężnym, który sprawił że jakiś rekrut zaznał przyjemności zapoznania się z midnorczykiem. W tym czasie Łata trafiła na warsztat mistrza Bruzina, ale było tak późno że nawet krasnoludzcy czeladnicy już szli spać - mistrz więc chrapał od dawna. Kulturalnie umówiła się na odwiedziny 4 godziny po świcie, żeby porozmawiać z szacownym krasnoludem. Oczywiście póki to robiła to spuszczeni z oczu Ormog i Budwar (który zdążył się już porządnie upić) zajęli się czymś innym - mianowicie ogr postanowił 'dać nauczkę' sprzedawcy kebabów i dwójka zabrała się za przenoszenie jego budki. Budka znalazła się dobre paręnaście metrów dalej od rożna i paleniska, troszku na tym ucierpiała ale przezorny ogr z wyprzedzeniem uiścił milicji karę za uszkodzenie mienia. Żeby jeszcze bardziej wkurzyć orka gdy się o tym dowie, Ormog ostentacyjnie obsikał mu rożen, mówiąc że było 'zagrożenie pożarowe'. Tajemnicą jak na razie pozostało, czy smak kebaba się od tego nie poprawił Wink

Gdy duet po zdobieniu psikusa wrócił do knajpy gdzie wcześniej pili zastał czekającą na nich Łatę przyglądającą się toczącej się stolik obok grze w karty. Bardzo szybko mina minotaurzycy zrzedła gdy się okazało że padła ofiarą kieszonkowca i cały fundusz operacyjny Ligi (oraz szanse na obiad i piwo w najbliższym czasie) przepadły wraz z sakiewką. Strata prawie 30 Dukatów była dość bolesna, jako że to prawie połowa pozostałych funduszy. Gdy Mu'Tzhka narzekała jeszcze bardziej na Dolne Miasto i to, jak ona tu nie pasuje, Ormog postanowił odreagować - jego ofiarą mieli paść karciarze, w tym jeden członek Gildii Kartomantów tracący zarobione pieniądze. Krótka scenka pod tytułem 'Budwar pokaż który z nich oszukał się w zeszłym tygodniu w karty' szybko doprowadziła do bójki, którą Budwar, wbrew zamierzeniom Ormoga, ochoczo eskalował do całego lokalu przy pomocy kilku rozdanych na prawo i lewo ciosów. Wybrana ofiara nie miała szansy nawet zbyt powiedzieć coś więcej w obronie, jako że rzucony przez krasnoluda antałek mistrzowsko pozbawił nieszczęśnika przytomności, wywracając przy okazji stół i rozsypując karty i pieniądze na ziemię. Ormog podrzucił go Łacie i spróbował dorwać się do pieniędzy, jednak radość bójki sprawiła że skupił się raczej na obijaniu ludzi, którzy próbowali powalić ogra krzesłami czy ławami. Budwar z kolei w swoim żywiole był demonem walki - żaden z wymierzonych ciosów ani nawet oślepienie go gorącym gulaszem nie sprawiło, że krasnolud choć na chwilę się zatrzymał - zasuwał niepowstrzymany po całej tawernie, powalając na ziemię kolejne ofiary. Gdy bójka wygasała, interweniowała milicja, ale oczywiście bez nadmiernego entuzjazmu - tak żeby dać każdemu kto się jeszcze mógł bić czas na ucieczkę i zaaresztować i obrobić nieprzytomnych.
Gdy obaj mężczyźni skończyli swoje przyjemności, solidnie się zdziwili co zrobiła w tym czasie Łata - otóż dobrze wychowana minotaurzyca wzięła ich ofiarę i zamiast ją okraść, zaniosła do pobliskiej karczmy, wykupiła jej pokój, po czym przechowała resztę pieniędzy żeby go w nocy nie okradli - a co gorsza, następnego dnia je oddała. Żeby takie skandaliczne rzeczy działy się w Mieście Złodziei to Ormog jeszcze nie słyszał... (w efekcie Mu'Tzhka dorobiła się reputacji Zbyt Dobra Na To Miasto)

Cytat:
Rozmowa o przypadłościach jakie mają różni członkowie Ligi
Ormog: Ja rozumiem, Budwar jest alkoholikiem, Venrail ma to coś z honorem, Żenada jest kanibalką, Kłak śmierdzi, ty zaś masz coś dziwnego z oddawaniem pieniędzy...
Ormog: Filantropia, słyszałem że jest taka choroba.
Budwar: Tak i podobno w czasie pełni jest najgorzej.


W związku z brakiem funduszy i daleką drogą do domu Ligę czekało nocowanie pod gołym niebem na skalistym gruncie przy klifie, niedaleko miejsca skąd obserwowali zacumowane okręty parę dni temu. Po drzemce odwiedzono mistrza kowalskiego Bruzina Karth-Ha-Bor, solidnego krasnoludzkiego miecznika. Uprzejmie pozdrowiony przez Budwara (wszyscy byli w szoku, że ten potrafi się w jakiejkolwiek sytuacji porządnie zachować) i zagadany, okazał się być przyjaźnie nastawiony do członków Ligi i rozmowa gdy zeszła na tematy, których czeladnicy nie powinni słyszeć przeniosła się do jego biura. Kowal powiedział że jest dużo złej krwi między jego braćmi cechowymi a Gildią Ostrzy, jako że Ahelus Dern, mistrz Gildii Ostrzy, zajmuje się tylko zaopatrywaniem wojska, ignorując pojedynczych klientów. To z tego powodu w Ghieronburgu trudno uświadczyć sklepów z bronią i ludzie kupują w Krakenie lub Ogrokh. Wedle słów krasnoluda on nie ucierpiał, jako że produkuje wyśmienite miecze na eksport do Gór Aegis, jednak dwójka płatnerzy, mistrzyni Florisa z Ghieronburga i mistrz Pavlo Faer z Krakenu, straciła znacznie na niskich cenach i zrezygnowała z wyrobu broni przechodząc na tradycyjne kowalstwo. Zadowoleni że najpewniej znają sprawców bohaterowie podziękowali krasnoludowi i ruszyli w drogę powrotną do domu.

W drodze powrotnej Mu'Tzhka oddała pobitemu hazardziście jego pieniądze, zaś Ormog i Budwar postanowili się na niej zamścić za 'straty' finansowe na jakie naraziła Ligę nie okradając nieprzytomnej ofiary. W związku z tym zakosili (no technicznie rzecz biorąc to wspólna własność Wink ) cały zapas mydła należący do minotaurzycy po czym go sprzedali. Gdy ta wróciła i nie znalazła mydła wina spadła na dochodzącego do zdrowia Kłaka, jako że wiadome było że wilczarz-żebrak zje wszystko. Zamiast jednak obić go za to, Łatę wzięła litość że Kłak nie dojada i postanowiła kupić mu mięsny gulasz. Łatwo przewidzieć, że w przyszłości zapasy mydła będą celowo przez Kłaka zjadane - w końcu do pierwszorzędna metoda żeby spróbować mięsa Very Happy
Z konstruktywnych rzeczy Wink Liga umówiła się również na spotkanie na następny dzień z mistrzynią Florisą, elfką niespecjalnie wyglądającą na parającą się kowalstwem. Rozmowa przebiegła dość gładko - elfka przyznała że rzeczywiście ma problemy z sprzedażą broni którą produkuje (zdobione rapiery i sztylety, raczej broń pokazowa niż do walki) z uwagi na politykę Gildii Ostrzy, jednak sprawiała wrażenia że nie wiedziała nic o zaangażowaniu z zamach osób z jej Gildii - co sugerowało że stał za tym mistrz Faer. Liga po raz kolejny zabłysła (wychodzi że mają smykałkę do gadania z gildiami Wink ) i wkręcili się w pośrednictwo produktów elfki - całkiem legalny biznes z punktu widzenia cadwallońskiego prawa (jeden z wielkich plusów Wolnych Lig), jednak zdecydowali się robić go po cichu mając przeświadczenie że Gildia Ostrzy może pomimo tego mieć ochotę połamać im kości za wchodzenie w monopol. W ramach prezentu na dobrą współpracę dostali zdobiony sztylet - żeby mogli pokazać jakiego typu i jakości produktami handlują.

Tego dnia Ormog i Budwar zaczęli wprowadzać również swój plan rozpoczęcia produkcji bimbru w czyn - zatrudnili w mieście namiotów kelta o imieniu Kenneth, który twierdził że potrafi pędzić bimber z ziemniaków (ale uparcie twierdził, że z innych rzeczy też da radę spokojnie).

Wieczorem ekipa się podzieliła - Ormog ruszył po kantynach pociągnąć za język wojskowych i milicjantów w kwestii transportu, Budwar poszedł myszkować po milicyjnym magazynie w poszukiwaniu czegoś przydatnego do destylacji, Łata wzięła zaś Venraila i ruszyła do Miasta Namiotów skontaktować się z Nitro przez goblińskiego reprezentanta, który ich zapoznał - Patrosa Szczodrego. Tam jednak sprawy zaczęły się komplikować - szybko wyszło, że goblin jest u siebie, ale związany i zakneblowany, po przesłuchaniu przez detektywa. Rozwiązany przyznał że powiedział wszystko i błagał o to, żeby pomogli Nitro, której Szrama jeszcze nie dorwał, gdyż była w trasie. Wskazał jednak adres magazynu, gdzie kurierka ma wrócić, który wydusił również od niego detektyw. Desperacja sytuacji wymagała desperackich rozwiązań i Łata zmusiła się do przejścia na skróty - szybkim tempem przez mokradła, gdzie zmuszona była do kontaktu z brudną i nieprzyjemnie mokrą wodą. Duet szybko dotarł do magazynu - Venrail jako że nie wziął płytówki całkiem wypoczęty, nieprzyzwyczajona do przesadnego wysiłku fizycznego Łata zaś była dość zdyszana. Tu czekała ich kolejna niespodzianka - przed wejściem leżały dwa gobliny (zdaniem Łaty nieprzytomne, zdaniem Venraila martwe) w skórzanych kurtach i bronią, w środku zaś znaleźli kolejne w podobnym stanie - co dziwniejsze te w środku były całkiem solidnie uzbrojone w komplet nielegalnych zabawek - choćby topory na długich styliskach czy prochowe pistolety. Venraila usłyszał również rozmowę - nie ulegało wątpliwości, że Liga się spóźniła i na środku magazynu znajdują się zarówno Szrama jak i Nitro.
I rzeczywiście tak było - pośród kolejnych goblinów (tym razem na pewno martwych - jednemu wystawał z oczodołu niewielki bełt), rozrzuconych broni, bomb i tajemniczych planów, stał w skórzanym płaszczu Szrama i trzymał trochę poobijaną Nitro nad przechodzącym przez magazyn kanałem, prowadząc konwersację. Dama w opałach! (choć trochę zielona i stuknięta Wink ) - więcej Venrailowi nie było trzeba, żeby z miejsca zażądał by detektyw przerwał proceder i stawił mu czoła. Po chwili zastanowienia Szrama obrócił się w jego kierunku, odłożył goblinkę i przyjął pieściarską postawę. Zobowiązany honorem Venrail odłożył miecz i zdecydował się nauczyć pugilizmu w praktyce, będąc przy tym absolutnie przekonanym że dostanie solidny łomot.

Nie było dla nikogo zaskoczeniem, że tak właśnie się stało, choć odważny Venrail potrafił zaskoczyć nawet tak wprawnego pięściarza jak Szrama, zarówno wytrzymałością na ciosy, jak i kilkoma improwizowanymi manewrami. Mu'Tzhka zaś podkradła się do goblinki i próbowała się z nią dogadać, jak użyć zabranego jednemu z goblinów pistoletu - trochę jednak czasu minęło, zanim Nitro doszła do siebie, potem zaś ręce jej się tak trzęsły, że pistolet omal nie wylądował w kanale. W tym czasie Venrail zainkasował dwa solidne ciosy w szczękę, po których ledwo stał na nogach, jego ciosy zaś bezskutecznie trafiały w gardę oponenta. Improwizując udało mu się wykorzystać moment, kiedy detektyw stał mniej pewnie na śliskiej nawierzchni i trafić go solidnie w kwadratową szczękę - o ile cios nie zrobił przyzwyczajonemu do bycia obijanym detektywowi zbyt krzywdy, to zaskoczył go i zaczął ostrożniej podchodzić do Venraila.

Cytat:
Po udanym ciosie i krytycznej porażce na unik, Szrama na chwile zajmuje defensywną postawę i przygląda się uważnie ruchom Venraila.
Gerard: Wygląda na to, że Szrama włączył drugi bieg.
Alchem: Taaa, ja od początku walki jestem na piątym.


Zdesperowana Mu'Tzhka wzięła sprawy w swoje ręce - wymierzyła gobliński pistolet w Szramę i oddała strzał, który cudem zarówno wypalił jak i trafił detektywa w bok, robiąc dużą dziurę w skórzanym płaszczu... i zupełnie nie wywierając żadnego wrażenia na Szramie [7 obrażeń na 3k6, skórzana kurtka i MBC wystarczyły do redukcji tego do 1 rany]. Za to wystrzał okazał się dużo groźniejszy dla Mu'Tzhki - nie dość że chmura gryzącego dymu która powstała po wystrzale oślepiła ją i doprowadziła do kaszlu, to jeszcze absolutny brak wiedzy o broni palnej sprawił, że wybuchający proch poparzył jej dotkliwie palce.
Po tym, przy kolejnej wymianie ciosów zaczęło być widać, że Szrama podchodzi do walki dużo poważniej - zamarkował cios w jaja, po czym gdy Venrail naturalnie się schylił, żeby osłonić przyszłość swojego rodu, potężnym hakiem posłał go na ziemię z solidnie zmasakrowaną twarzą. Po chwili jednak cały zalany krwią Bahrańczyk uparcie podniósł się i w desperackim odruchu rzucił na Szramę, chcąc go chwycić i unieruchomić. Wyglądało nawet, że mu się uda, ale w momencie kiedy zacisnął ręce na masywnej sylwetce detektywa, ten złożonymi dłońmi uderzył go z góry w kark, powalając i pozbawiając przytomności, o drugim gwarantowanym wstrząsie mózgu i innych przyjemnościach tego typu już nawet nie wspominając.
Najwyraźniej jednak był to wieczór desperackich ataków - jak tylko Szrama się podniósł po powaleniu Venraila, Mu'Tzhka z dużego rozpędu wzięła go na rogi - po drodze inkasując solidny cios pięścią w pysk. Pomimo tego, masa i rozpęd minotaurzycy wystarczyły, żeby oboje wpadli do pełnego brudnego ścieku kanału. Prąd szybko ich rozdzielił, desperacko walcząca z żywiołem Łata (w końcu nie umie pływać) zauważyła tylko, że Szrama sprawnie wyszedł na brzeg, potem zaś zbyt zajęta była dotarciem jakoś do przegniłych pali mola i wygramoleniem się jakoś na brzeg. Ledwo żywa wróciła biegiem do magazynu, docierając tam przed Szramą, ocuciła Venraila i pobiegła szukać Nitro, której nigdzie nie było widać, bo drodze szabrując papiery i zabierając dwa pistolety - trochę barteru nie mogło zaszkodzić na wypadek konieczności opłacenia medyka. Po jej wyjściu półżywy Venrail ustawił się z mieczem w kącie, czekając tak aż do przybycia posiłków. Niedługo później pojawił się Szrama, który najwyraźniej albo nie przepadał za bieganiem albo prąd zniósł go dalej, nie widząc jednak ani Nitro ani planów, po prostu poszedł sobie. Łata dobiegła z powrotem do Patrosa, niestety szczęście się od niej odwróciło - lekarz który go opatrywał już sobie poszedł, więc zażądała lekarza i wezwania posiłków z siedziby Ligi do magazynu, po czym ruszyła z powrotem. Niestety, kolejny sprint przez rozlewiska okazał się ponad siły dzielnej minotaurzycy i z padła po drodze z wyczerpania.

Gdy Venrail i Łata narażali życie, Ormog spokojnie żłopał sobie piwsko i plotkował, starając się dowiedzieć czy jest jakaś prawda w zasłyszanej plotce, że Gildia Ostrzy sprzedaje w Ghieronburgu zagraniczną, a nie cadwallońską broń. W końcu udało mu się pociągnąć za język kilku żołnierzy i nie dość, że dowiedział się że rzeczywiście garnizon ma od niedawna wysokiej jakości akkylańskie muszkiety, to jeszcze jednemu z żołnierzy wymsknęło się coś o 'tych nocnych transportach', zanim sierżant kazał mu się zamknąć. Wychodziło na to, że o ile w dzień do garnizonu trafiała normalna broń produkowana w Wolnym Mieście, o tyle nocne transporty Gildii Ostrzy przeznaczone dla garnizonu zawierały broń uzyskaną od Gryfów. W połączeniu z trzema fregatami cumującymi koło Starego Portu oraz zasłyszaną przez Budwara plotką o żołnierzach Gryfów, którzy zeszli na ląd w Krakenie, wyłaniała się z tego jakaś większa intryga. Gdy ogr wrócił jednak do siedziby Ligi ku swojemu zdziwieniu zastał tylko kelta-bimbrownika i Bandziorę (z obowiązkami stałego pilnowania domu) - reszta bowiem (Budwar, Żenada oraz kulejący Kłak) ruszyła na pomoc do Krakenu, gdy tylko dotarł do nich gobliński goniec.

Gdy dotarli do magazynu, zastali przed nim tuzin uzbrojonych i zdecydowanie wystraszonych goblinów, 'zabezpieczających teren', podczas gdy drugie tyle ładowało skrzynie, rannych i trupy na łódź oraz wozy, starając się jak najszybciej wyewakuować magazyn z kontrabandą. Do okrwawionego Venraila żaden jakoś nie miał odwagi podejść, więc spora część magazynu była od goblinów wolna - tam też Budwarowi udało się odnaleźć ukrytą w pustej skrzyni nieprzytomną Nitro i ją docucić. W tym czasie Żenada i Kłak szukali śladów Mu'Tzhki - i znaleźli prowadzące do kanału. Kłak w tym momencie wpadł na dowcip i klepnął Żenadę mocno, tak że ta straciła równowagę. Niestety, zanim wpadła do brudnej wody zdążyła się chwycić i pechowy wilczarz wykąpał się razem z nią. Znów zaczęła się desperacka walka o przetrwanie - Żenada zdecydowała poszukać suchego miejsca poprzez wspięcie się na Kłaka, co mu zdecydowanie przeszkadzało w utrzymaniu się na powierzchni - jednak widać jacyś bogowie obdarzeni poczuciem humoru czuwali nad nim, gdyż po kilku minutach udało mu się uczepić pazurami przegniłego pala mola. Po krótkiej sprzeczce Żenada wspięła się po nim na górę, znalazła jakąś linę i umożliwiła Kłakowi wydostanie się z wody. Szybko odnaleźli też przerwany trop i po dłuższym spacerze udało im się wrócić z powrotem do magazynu. Budwar w tym czasie zdołał usztywnić Venrailowi naruszony kark i cała ekipa ruszyła powoli z powrotem, zabierając ze sobą Nitro. Oczywiście Żenada nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała w tym czasie do goblinki się dobrać (w celach wybitnie kulinarnych), skutecznie ugruntowując barbarzyńską reputację Ligi.

Następnego dnia wróciła Łata, przynosząc zwinięte plany (wszyscy zakładają, że ma je Szrama i stąd taka panika Razz ), na których były ruchy ghieronburskich wojsk. Z krótkiej rozmowy z Nitro wyszło, że zamachowcy których magazyn Liga odwiedziła, to krakeńscy patrioci, którzy obawiają się zbrojeń Ghieronburga i tego, że wykorzysta on siłę zbrojną do oderwania kawałków Krakena - brzmi irracjonalnie, ale kto wie...
Tak czy inaczej Liga zdecydowała się na podjęcie drastycznych działań i złożenie raportu swojemu kochanemu Seneszalowi - osobiście, ku niesamowitej radości niektórych członków (zwłaszcza Żenady i Budwara).



Zyskana reputacja: reputacja Barbarzyńcy rozszerzyła się na Kraken; oprócz tego otrzymuje pozytywną reputację W Końcu To Załatwią 1 (Kraken);
Mu'Tzhka otrzymuje Zbyt Dobra Na To Miasto 1 (Kraken) za sprawę z pobitym karciarzem. Ona i Venrail otrzymują reputację Ma Jaja 1 (Kraken) za stawienie czoła Szramie; Budwar oraz Ormog otrzymują Mściwe dupki/żartownisie 1 (Kraken) za sprawę z kebabem;

Fundusze: Aktualnie 44 Dukaty (będzie trochę więcej, ale niewiele - Venrail ze swojego stypendium naprawił zbroję i wyżywił resztę Ligi przez pół miesiąca nieobecności.
Łupy: Dwa czarnoprochowe pistolety (stan techniczny nieznany), plany krakeńskich 'patriotów', zdobiony sztylet otrzymany w prezencie od Florisy


Wątki: Sprawę beczki udało wam się wyjaśnić - kwestia teraz jak to zamkniecie, wiecie praktycznie wszystko, pozostaje pytanie - co chcecie na tym ugrać. Bo dukaty zdecydowanie wam się przydadzą a można uzyskać je z różnych stron - od mistrza Faera, Gildii Ostrzy czy może nawet Patrosa i Nitro.
Pojawia się nowy wątek - mistrz przewoźniczy Borus ma problemy z dwoma największymi hodowczyniami w Ghieronburgu, które utrudniają mu interesy - poznaną już przez was orczycą 'Mamuśką' oraz ponoć stukniętą wilczarką o pseudonimie 'Owca' mającą hodowlę owiec. Jego prawa ręka, Meros Krzepki, zaoferował wam rozwiązanie problemu na dowolny sposób w zamian za znaczą zapłatę - szczegóły oczywiście do dogadania.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Czw 10:46, 01 Mar 2012, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 11:34, 02 Mar 2012    Temat postu:

14 - 17 Dibre 1005 roku (31-34 dzień roku)
"Operacja Owca"

Skład: Budwar, Kłak, Żenada (jak również Łata, Ormog)


Po zatrudnieniu przez Merosa Krzepskiego Liga zdecydowała się wysłać "Zespół B" na przeszpiegi do owczarki, żeby się dowiedzieli o co w całej sprawie chodzi, jednak bez specjalnych oczekiwań. Oczywiście jak to przystało gorszej części Ligi już od samego początku nic nie poszło zgodnie z planem - zwyczajowo zaczęło się od tego, że Budwara suszyło, więc potrzebował zdobyć fundusze na piwo. Tutaj oczywiście z inicjatywą wyszła Żenada i postanowiono zasadzić się na trakcie na obcokrajowców. Szybko wypatrzono pierwsze ofiary [pech chciał że przy pomocy krytycznej porażki Kłaka na teście Identyfikacji] - dwóch ludzi w luźnych szatach, z wygiętymi szablami i sieciami.

Cytat:
MG: I oprócz szabli mają też przywieszone przy pasie zwinięte sieci.
Żenada: Rybacy!
MG: Taa, rybacy z pustyni.
Ormog: W oazach łowią.


Kłak poszedł ich zagadnąć, żeby sprawdzić czy są tutejsi wypytując czy dobrze orientują się w okolicy, co miało stanowić podstawowy sprawdzian bycia Cadwallończykiem (oczywiście ani Kłak ani Żenada by takiego testu sami nie zdali). Okazało się że nie, jednak sprawa trochę się zmieniła - byli chętni wynająć przewodnika, żeby zaprowadził ich do Wyverny, nawet pomimo faktu, że była zamknięta. Za Dukata Kłak błyskawicznie zmienił zdanie i z bandyty przebranżowił się na przewodnika. Niestety, nie dotyczyło to reszty ekipy - po chwili spaceru Żenada zakradła się od tyłu do jednego z turbaniarzy, wskoczyła mu na plecy i poderżnęła gardło. Drugi zareagował dość szybko rzucając siecią w Żenadę, ta jednak zasłoniła się umierającym i błyskawicznie kontratakowała znacząc ciosami noża rękę i nogę przeciwnika. Szybko by zginął, zadźgany przez Kłaka (udającego że walczy z Żenadą) i drunkę, gdyby nie krytyczna porażka Budwara - a raczej dwie. W efekcie tego krasnolud biegnąc rozpędzony nie dość, że zwrócił uwagę pracujących na polach chłopów na napad, to jeszcze zagroził solidnymi wymachami toporomłota towarzyszom. Na szczęście obyło się bez strat, jednak to dało czas ich przeciwnikowi na wyciągnięcie szabli i utrzymanie Żenady na bezpieczny dystans. Niewiele pomogło jednak przeciw dwuręcznej broni i solidny zamach Etosem złamał jego gardę wraz z kolanami.
Przeszukanie trupów ujawniło fundusze (8 Dukatów) ale również niepokojące znalezisko - tatuaże Gildii Ostrzy. Po chwili konsternacji Liga przystąpiła do usuwania dowodów - Żenada wycięła i zabrała tatuaże, Kłak buty, broń i pociął ubrania na szmaty, Budwar zaś uniemożliwił ich rozpoznanie miażdżąc obu głowy młotem. Potem zaś zastraszył chłopów, przypominając im, że jeśli komukolwiek coś chlapną, to to samo czeka ich (plus wspomniał coś o głodnej drunce, pokazując na Żenadę, która właśnie sobie wycinała z obu kawałki polędwicy).

Pieniądze podzielono (2 dla każdego, 2 do wydania od razu na piwo) i postanowiono w Wyvernie wykorzystać sukces i zadziwiające zjawisko posiadania znaczniejszych funduszy. Oficjalnie czekano wieczora, kiedy to albo by spotkano się z bywającą tam czasami 'Mamuśką' albo też wybrano się skrycie na zwiad do 'Owcy' - brak podawanego jedzenia oraz zamówiona duża ilość podłego alkoholu w pewnym momencie zmieniła jednak plany, bowiem upita Żenada straciła przytomność. Najpierw postanowiono ją docucić, oczywiście do tego nadawała się najlepiej Żmija, jedna z dwóch przepływających przez dzielnicę rzeczek. Szybko plan jednak ewoluował i postawiono wykorzystać ją jako wabik w zasadzce - ubrana w wełniany kubrak zabrany 'wilkoludom' (miały stanowić kamuflaż podczas zwiadu u pasterki) oraz szmaty od dzisiejszych trupów drunka została położona na drodze, w plecy niegroźnie (w kawał zwiniętej kory) wbito jej również sztylet. Wszystko było gotowe i pozostało czekać, nawet dość niedługo - po kilkunastu minutach do zasadzki zbliżyła się niczego nie spodziewająca się grupka trzech chłopów, idących z pola do Wyverny. Gdy zatrzymali się i nachylili nad nieprzytomną drunką z krzaków wyskoczyli Kłak z Budwarem, wrzeszcząc "Wyskakiwać z kasy" (Budwar) oraz oskarżając ich o morderstwo i grożąc na przemian linczem i milicją (Kłak). Spanikowani chłopi bronili się przed zarzutami, po chwili Kłak 'sprawdził', że Żenada jeszcze żyje i zażądano od ofiar przekrętu pieniędzy na medyka. Chłopi oddali co mieli (7 Dukatów w drobnych, całkiem niezły łup jak na takie ofiary) i oddalili się szczęśliwi, że uszli z życiem. Budwar i Kłak ruszyli zaś podtopić... znaczy ocucić Żenadę i podzielić się łupem.
Patrząc na niebywały sukces przekrętu zapowiada się, że 'trick z martwą Żenadą' na stałe zagości w ich repertuarze.


Pomimo obiekcji co do tego, jak długo może im dopisywać szczęście alkohol sprawił, że Liga postanowiła dokonać zwiadu hodowli i być może coś zrobić - ze strony Budwara padły sugestie ostrzegawczego połamania wilczarce kolan. Hodowla owiec mieściła się na porośniętym rachityczną trawą klifie przy samym Murze Ziemi, owce zaś na noc umieszczone zostały w jaskini pełniącej funkcję zagrody. Przed nią zaś przy ognisku obozowało trzech pastuchów. Szybko i spontanicznie powstał plan przygotowania zasadzki na pasterzy.

Cytat:
Żenada (naga, tylko w wełnianej kamizelce): Beee! Będę udawać owcę.
Budwar: Na pastuchów ta taktyka może zadziałać.
Kłak: Tak, idź tam i udawaj taką zalotną owcę!


Pijana żenada ruszyła na czworakach w stronę pasterzy, którzy zostali zaalarmowani przez głośne 'Beee' i mocno się zdziwili znajdując prawie gołą i całkowicie pijaną dziewczynę myślącą, że jest owcą. Darowanej owcy jednak nie patrzy się w zęby jak mówi przysłowie i jeden z nich nie namyślając się długo zaciągnął drunkę w krzaki, pozostali zaś wrócili do ogniska poczekać na swoją kolej. Niefortunny pastuch jak tylko ściągnął spodnie dostał solidnie Etosem przez głowę - na tyle solidnie, że ta pękła jak melon. Kłak zareagował błyskawicznie i uśpił czujność pozostałych pasterzy naśladując piskliwie głos ich kompana, a tekst "Auuu! Ugryzła mnie w jaja, pomóżcie chłopaki" [i test oszukiwania zdany na 30!] ściągnął rozbawionych kolegów nieszczęśnika, którzy szybko dostali swoje - jeden w brzuch nożem od Kłaka, drugi po głowie Etosem (a potem skończył z połamanymi nogami).

Cytat:
Budwar (po trafieniu pasterza młotem): Puszczam młot i skręcam mu kark! ... O kurwa, za niski jestem.


W czasie gdy wilczarz i krasnolud obrabiali pasterzy, Żenada doczłapała się do zagrody owiec, które próbowała wystraszyć, żeby wybiegły na pastwisko i się rozbiegły.

Cytat:

Żenada biegnie na jedną z owiec i ją taranuje. Owca budzi się becząc, okoliczne owce również się budzą. Żenada zaczyna bardzo kiepsko udawać wilcze warczenie.
Żenada: Wrrrr.
Owca: Beeee?
Żenada: Wrrrr.
Owca: Beeee?
Żenada: Beeee.
Koniec końców Żenada wyprowadziła staranowaną owcę ze sobą, nazywając ją Przewodnikiem w absolutnym i niczym nie popartym przeświadczeniu, że musi być ona przewodnikiem stada.


Gdy Żenada szła sobie powoli z powrotem z Przewodnikiem, Budwar i Kłak zajęli się rozpędzeniem owiec i wymalowaniem krwią pasterzy ostrzeżenia (bodajże o treści "Drogie owce to martwi pasterze") mającego skłonić Owcę do ustępstw. Na szczęście dla stada owiec nie zrealizowano planu Budwara, u którego znów zaczęła odzywać się piromania.

Cytat:
Budwar: Podpalmy owce!
...
Budwar: Ale wyobraź sobie na tym stoku tysiące płonących owiec. I one będą jak te gwiazdeczki biegały!


Po udanym rajdzie trio wróciło szczęśliwe do siedziby z dużą ilością pieniędzy, łupów (czego większość ukryto przed Ormogiem i Mu'Tzhką) oraz zdobyczną owcą.
Padło kilka pomysłów na to jak ukryć, że jest kradziona - od przemalowania jej runa, poprzez wypalenie własnego piętna będącego modyfikacją (wilczą głowę miano objąć w znak zakazu) aż do przebrania owcy w tutu, żeby nie było widać piętna.
Na szczęście dla Przewodnika jak na razie skończyło się na kokardce.

Następnego dnia ekipa A (Mu'Tzhka, Ormog i Budwar - Venrail cały czas dochodzi do siebie po razach Szramy) zdecydowała się powtórzyć zwiad za dnia. Przeszli się po pasterzach i rolnikach rozpytując o wydarzenia, z planem żeby zbuntować ich przeciwko Owcy, jeśli dowiedzą się że jej owce weszły okolicznym rolnikom w szkody po tym jak je wypuścili. Niestety, na wskutek pecha z przebiegłego planu nic nie wyszło [jakieś tragiczne niezrozumienie pomiędzy MG a graczami], za to dowiedzieli się o znikających owcach, czasem nawet pasterzach oraz potworze, który jest ponoć za to odpowiedzialny (i za jakieś kłopoty Przewoźników też). O potworze nikt nic szczególnego nie był w stanie im powiedzieć, więc Ormog wykorzystał tą sytuację, żeby przygotować grunt pod drobny przekręt i wmówić pasterzom, że powinni zostawiać raz w miesiącu owcę dla potwora (którą oczywiście Ormog by zabierał). Jakie efekt tego będzie to przyszłość pokaże.
W końcu rozpytywanie zaprowadziło ich (bez Budwara, który poszedł pić) do Owcy, bardzo małomównej i raczej dość stukniętej wilczarki, ubranej w owcze skóry i wełniane wdzianko. Pomimo tego, że Owca prawie przez cały czas tylko kiwała głową na tak lub nie, z tej rozmowy wyciągnięto najwięcej informacji - potwór jest dużo (większy od ogra czy wilczarza, co sugeruje być może trolla), Owca wie gdzie on jest, ale ich nie zaprowadzi do niego i nie chce żeby coś z nim robili.
Po rozmowie z wilczarką, która zdecydowanie była podejrzliwa co do nagłego pojawienia się 'rozwiązującej kłopoty' Ligi dzień po morderstwie jej pasterzy, zawiedzeni że nie otrzymali zlecenia ubicia potwora zdecydowali się ruszyć do mistrza Borusa, dowiedzieć się jakie kłopoty mają Przewoźnicy.
Tutaj rozmowa była krótka - Borus zaoferował 500 Dukatów za głowy obu kobiet, bez żadnych zadawanych pytań ze strony Ligi, sugerując że powinno to być zrobione skrycie. Taka suma pieniędzy sprawiła, że chciwość Ormoga przeważyła i Liga zgodziła się, pomimo dość silnych sprzeciwów Łaty. Jak tylko wyszli przedyskutować różnice opinii, dołączył do nich Meros Krzepski oferując za plecami swojego mistrza, że jeśli dostarczą je żywe, to za jedną otrzymają 300 Dukatów, zaś za obie 700. Jako że porwanie brzmi znacznie lepiej od zabójstwa (również w przypadku kar finansowych w razie złapania) Liga była bardziej niż zadowolona z tej oferty - pomimo oczywistych trudności ze złapaniem żywcem 400 kg kłów i pazurów.

Zdecydowano się na zastawienie pułapki - wilczy dół wydawał się adekwatnym rozwiązaniem do łapania wilczarzy Wink Budwar jako inżynier (pal sześć że od czego innego Wink ) miał zabrać się za przygotowanie pułapki, zakupiono więc deski, gwoździe (do zrobienia ostrych rzeczy na które nabije się spadająca Owca), liny (do wyciągnięcia jej później z wilczego dołu i skrępowania) oraz przygotowano rzeczy do zakasowania pułapki (czym miała zająć się Żenada, będąca jako dzika keltka sprawną w takich 'leśnych' umiejętnościach).
Po drodze zdecydowano się jeszcze na zdobycie przynęty - jaką miała być owca, której żałosne beczenie (po paru kopniakach Budwara) miało zwabić Owcę do pułapki. [WTF?!? Być może w planie powinien uwzględniony był też mikrofon i głośnik, żeby beczenie owcy niosło się na kilometry Razz ]
Niestety, zadanie to Ormog powierzył Żenadzie, która poszła porozmawiać z pasterzem. Trudno znaleźć większego frajera niż półdzika, naga i ledwo mówiąca z sensem keltka, więc nic dziwnego że ceny owiec zaczęły nagle oscylować w okolicach 20 Dukatów, ponieważ była to 'bardzo dobra owca'. Żenada zorientowała się chyba że to trochę zbyt dużo jak na ich fundusze, postanowiła więc zmienić plan i kupić od pasterza procę - za tą również przepłaciła 4 Dukaty.
Wszystko by jeszcze uszło na sucho, gdyby nie sugestia Ormoga w momencie dawania jej pieniędzy o tym, że powinna je później wziąć z powrotem. Tak więc Żenada kupiła procę, odeszła kilkanaście kroków i na oczach będących przy sąsiednich stadach świadków cisnęła z niej kamieniem prosto w głowę pasterza, zabijając go na miejscu. Gdy rozległy się okrzyki przerażenia, zdecydowała się również ogłuszyć najbliższego świadka procą, jednak ten schował się pomiędzy owce i odpowiedział własnym, niezbyt celnym, kamieniem. Drunka w końcu go jednak trafiła i powaliła, po czym ukradła ową 'dorodną' owcę i wróciła do Ormoga i Budwara, którzy konstruowali pułapkę - całkiem sprawnie nawet. Żenada zaś doskonale ją zamaskowała. Przywiązano owcę po drugiej stronie wilczego dołu, na dnie którego po spadnięciu 7 metrów ofiara miała trafić na wbite w krzyżaki z desek bretnale gwarantując poważne obrażenia.
[Mam silne wrażenie, że w przypadku Ormoga oraz ekipy B 'branie żywcem' ma trochę dziwne znaczenie i obejmuje dostarczenie ofiary na wózku inwalidzkim Wink ]

Tutaj Żenada zdecydowała się na zmianę planów i pobiegła sama sprowokować wilczarkę przy pomocy procy, pierwszy kamień był niecelny, drugi zrobił niewiele krzywdy, przy trzecim zaś Drunka zmuszona była mocno wyciągać nogi, żeby jej tyłek nie został odgryziony. Tylko dzięki temu, że jest bardzo szybka udało jej się ledwo dopaść do wilczego dołu i nad nim przeskoczyć. Wilczarka zdecydowanie zaczęła coś podejrzewać podczas biegu - może sprawiła to przywiązana do palika owca pośrodku klifu, a może dwóch dość miernie ukrytych osobników (w tym ogr, nie odznaczający się małymi wymiarami), grunt że zwolniła. W związku z tym Budwar wyszedł za wilczym dołem z krzaków i jął ją prowokować wyzwiskami, z gwarantowanym skutkiem. Gdy Owca przesadziła jednym susem pułapkę, trafił ją ciosem Etosa, starając się wrzucić do dołu, szczęście jednak nie było po jego stronie [3 obrażenia na 2k10] i wilczarka nawet nie zauważyła ciosu, rozrywając mu przeszywanicę pazurami. Plan zawiódł i Liga wróciła do tego co robi najlepiej - chaotycznego i nieskoordynowanego bicia się. Żenada próbowała wyzwisk, jednak zawiodła ją mierna znajomość Cadwe i nikomu nie udało się zrozumieć o co jej chodziło. Budwar wymierzył kolejny cios Etosem, z podobnie kiepskim rezultatem [5 obrażeń], Ormog zaczął obchodzić wilczy dół trzymając maczugę. Owca zaś prawie odgryzła Budwarowi pół twarzy. Wymiana ciosów się przedłużała, wilczarka otrzymywała kolejne ciosy, żaden jednak nie był na tyle silny żeby ją powalić - Ormog trafił ją w głowę, Budwar znów ledwo zahaczył młotem. W akcie desperacji Żenada przebiegła po Budwarze, odbiła się od niego i wskoczyła jej na głowę, gryząc mocno w nos i starając się wykorzystać impet do zrzucenia jej do dołu - problemem jednak okazał się stosunek wagi 1:10. Pomógł jej Budwar uderzając Owcę w kolana, tak że z Żenadą na sobie straciła równowagę - zanim jednak spadła zdołała mocno ugryźć siedzącą na niej Żenadę, prawie druzgocząc jej rękę [brakowało jednego obrażenia a Drunka mogłaby bawić się jako jednoręka bandytka].
Do licznym obrażeń doszło 7 metrów upadku na plecy, a potem komplet gwoździ wbitych w całe ciało i od tej chwili próba porwania przestała mieć sens. Ormog i Budwar uratowali Żenadę przed wykrwawieniem się, po sprawdzili czy ich ofiara żyje. Zanim zaczęli rozważać co dalej zrobić usłyszeli patrolującą klify milicję poszukującą morderczyni pasterza i złodziejki owiec, w związku z czym cichaczem się wymknęli. Zanim wrócili do siedziby Ligi zdążyli jeszcze wstąpić do Magnifico Wspaniałego, jedynego znanego im chirurga (a przynajmniej kogoś kto się za chirurga podawał) oraz mistrza Borusa, gdzie odebrali 200 Dukatów nagrody.

W tym czasie Mu'Tzhka zatarła ślady poprzedniej kradzieży (wcześniej próbował dokonać tego Ormog poprzez zabicie Przewodnika, ale nie zdołał się do tego zmusić) - poszła na targ i przy wielu świadkach kupiła owcę (która następnie skrycie przemieniła się w gulasz), żeby udawać że Przewodnik został legalnie kupiony. Rozejrzała się też za jakimś gustownym ubiorem dla owiec przy okazji Wink
Rankiem następnego dnia siedzibę Ligi odwiedził śledczy milicji wraz z patrolem, przesłuchał w kilku kwestiach, wykrył oczywiste nieścisłości w linii obrony Ormoga i zaprosił na posterunek.
Następną opowieść zaczynamy więc w Więzieniu 1000 Kroków - miejscu znacznie bardziej komfortowym od siedziby Ligi oraz ze znacznie lepszą opieką medyczną od Magnifica Wink


Zyskana reputacja: Liga otrzymuje za swoje wyczyny reputację Złodzieje i mordercy 1 (Ghieronburg).

Fundusze: To się ustali jak zobaczymy jakie dostaniecie oskarżenia i jak wam pójdzie przed sądem (oraz ile będą was kosztować noclegi w więzieniu). Zarobiliście 200 Dukatów nagrody i 15 za rozboje. Wydaliście trochę na żywność, piwo, owcę do gulaszu, sprzęt do pułapki i chirurga.

Łupy: 2 szable, sieć, szmaty i buty, proca, Przewodnik

Wątki: Kwestia co robicie dalej z kwestią sporu Przewoźnicy - Mamuśka, ale na pewno możecie spodziewać się jakiś ruchów ze strony orczycy, która nie będzie cierpliwie czekać aż przyjdziecie ją zamordować. Pozostaje również kwestia owczych stad i tego co się z nimi stanie - oraz jaka jest tak naprawdę przyczyna sporu i kto w nim uczestniczy.

Do zakończenia mamy też poprzedni wątek - w więzieniu i tak was Seneszal odwiedzi z przymusu, więc akurat będzie dobra okazja do rozmowy i do zdecydowania co robicie dalej z Nitro i informacjami które macie.

Jeśli się okaże że do procesu przez Wysokim Sądem Książęcym będziecie trochę czekać (a może tak być, bo nie wiem czy czujecie potrzebę się do wszystkiego przyznawać) to będziecie trochę uziemieni. Z jednej strony możemy przewinąć ten okres i trochę się podleczycie, z drugiej możecie się wymknąć portalem i podziałać trochę - o ile będziecie ostrożni żeby uniknąć rozpoznania (eksploracja podziemi ma tutaj pewnego plusa Wink ).

Co do Gildii Ostrzy - będzie nieprzyjemnie, jeśli się dowiedzą kto zabił ich ludzi, ale jak na razie jesteście bezpieczni, bo zatarliście wystarczająco ślady.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Sob 19:15, 10 Mar 2012, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:21, 14 Mar 2012    Temat postu:

1-6 Terce 1005 roku (39-44 dzień roku)

Skład: Ormog, Łata, Budwar (okazjonalnie Kłak, Żenada, Venrail)


Zaczęło się w Więzieniu 1000 Kroków, gdzie Liga czekała na zebranie się Wysokiego Sądu Książęcego i swój proces w kwestii kradzieży i morderstwa. Przez ten czas odpoczywała w dość komfortowych warunkach - suche i ciepłe dwuosobowe pokoje oraz wykwalifikowany lekarz (znaczy kat) były czymś, z czym od dłuższego czasu (a niektórzy członkowie Ligi to nawet nigdy) nie mieli okazji się spotykać.
Spokój drugiej nocy uwięzienia został zmącony przez wizytę Seneszala. Yh-Ghorakh wspomniał coś podczas rozmowy o przedwczorajszych zamieszkach w Ghieronburgu i wysłuchał tego co mieli do powiedzenia o swojej działalności - zarówno w kwestii mord...eee...nieszczęśliwego wypadku pewnej pasterki i powiązanych z tym spraw, jak i śledztwa związanego z wybuchającym wozem, goblińskimi patriotami i Gildiami Ostrzy i Kowali. Żeby było śmieszniej, Seneszal zazwyczaj otrzymywał dwie sprzeczne ze sobą wersje zdarzeń lub objaśniania przyczyn - Ormog wyciągał z obserwacji często diametralnie inne wnioski niż Mu'Tzhka. A Budwar z finezją i wyczuciem taktu będącą jego specjalnością wtrącał co jakiś czas coś, co uniemożliwiało wykręcenie się sianem z danej sprawy Wink

Koniec końców, Seneszal zbliżył się do Ormoga, dotykając go laleczkowatym palcem (i chyba przerażenie sprawiło, że ten dotknięty upadł, pomimo olbrzymiej różnicy wymiarów i wagi) i zasugerował, że Liga ma miesiąc na rozwiązanie, w tą czy inną stronę, problemów które trapią 'ich' dzielnicę. Gdy wyszedł przerażony ogr stracił przytomność ze strachu, powodując zaniepokojenie Łaty i rozbawienie Budwara.

Cytat:
Bilans pobytu w więzieniu:
- koszt obowiązkowej eskorty z Ghieronburga do 1000 Kroków - 20 D
- 4 dni w porządnych celach - 96 D
- kradzież owcy - 10 D grzywny i 10 D rekompensaty
- morderstwo pasterza - 100 D grzywny (minimum) i 18 D rekompensaty jego rodzinie
- pomoc medyczna kata - 30 D

Sumarycznie: 286 D (gdzieś tak o kilkanaście Dukatów mniej niż całe oszczędności Ligi)
Radość z nie zostania bankrutem - Bezcenna.


Po czterech dniach w więzieniu ktoś (najpewniej Seneszal) musiał pociągnąć za sznurki, bo Liga wyszła 1 Terce na wolność po byciu uznanym bez procesu winnymi morderstwa pasterza i kradzieży owcy. O dużo bardziej kosztownym oskarżeniu o morderstwo Owcy nikt nic nie wspominał, więc Liga zadowolona czym prędzej postanowiła wrócić na stare śmieci. Po drodze jednak oczekiwała ich druga niespodzianka - przy wyjściu z więzienia oczekiwał ich książęcy urzędnik podatkowy, co było bardzo dziwne - owszem, był akurat dzień podatkowy, ale Ligi rozliczają się przecież tylko pod koniec roku. Okazało się, że urzędnik ma dla nich ciężką skrzynię do pokwitowania, powiązaną z ich celami statutowymi. Mają się z niej rozliczyć pod koniec roku, zgodnie z obowiązkiem dochodowości.

Cytat:
Rozmowa o tym, czy w skrzyni są pieniądze czy trup.
Budwar: Nie pobrzękuje.
Ormog (z nadzieją): To może rzeczywiście trup.
Łata (kpiąco): I mamy się z niego rozliczyć pod koniec roku?
Budwar: No popatrz na twarz Żenady!


Po dotarciu do siedziby niestety najgorsze przewidywania Ormoga się ziściły - w środku skrzynia była wypchana po brzegi Dukatami. Pewien pracowity czas poświęcony na liczenie ich później, Liga miała 2000 D na cele statutowe, do rozliczenia się pod koniec roku. Zapowiadał się ciekawy okres dla Mu'Tzhki i jej zdolności kreatywnej księgowości, żeby za te kilkanaście miesięcy udowodnić, że pieniądze były właściwie wydawane i pomnożone, działając na rzecz dobrobytu miasta. Nie wspominając o tym, że potrzeba będzie na tyle zarobić, żeby również od tych dodatkowych Dukatów zapłacić podatek Księciu.

Cytat:
Kłak przedstawia swoją wersję wydarzeń.
Kłak: To była nieszczęśliwa tragedia.
MG: Tak żeby odróżnić od szczęśliwych tragedii.


No ale do końca roku jeszcze dużo czasu, więc na razie postanowiono zająć się bardziej pilnymi problemami, żeby uniknąć konieczności kolejnej rozmowy z Seneszalem z najbliższej przyszłości. Postanowiono zacząć od kwestii owiec i świń - i jak się okazało zamieszek pomiędzy pasterzami a zbirami Przewoźników, które zostały spacyfikowane przez milicję. Łata, jako jedyna osoba mająca pojęcie o tym na czym polega prowadzenie interesów oraz potrzebna do tego logistyka, rozpytała się o kulisy sprawy wśród Kupców - odkryła że problem leży w tym, że ghieronburskie owce nie są dostarczane do rzeźni w Gameshead ani na dalsze targowiska. Być może przyczyna leży w tym, że 'chodzą' taniej niż te z Trophy, co spowodowane jest dużą odległością jakie dzieli tą dzielnicę zarówno od olbrzymiej rzeźni jak i dużych targowisk.

Niewiadomym było jednak, kto był zbyt chciwy - czy pasterze, najpewniej przez kogoś podburzeni, żądali równych cen i zdecydowali się wstrzymać sprzedaż aż gildie ustąpią pod przymusem (mało prawdopodobne w Cadwallonie, ale teoretycznie możliwe), czy też ceny Przewoźników za transport były zbyt wysokie, w związku z czym owce (i świnie) skupowane były zbyt nisko. Pewne było tylko to, że Kupcy pozostawali poza całą sprawą - więc wbrew wcześniejszym podejrzeniom najwyraźniej nie była to część wojny o wpływy pomiędzy dwoma Wielkimi Gildiami.

Postanowiono rozpytać się dokładniej w tej sprawie, jednak gdy Venrail, Ormog i Łata wybierali się na miasto, na ścieżce z siedziby ewidentnie czekało na nich czterech krzepkich orkowych parobków z pałkami, nieudolnie udających zajętych pracą rolników. Orkowie rzucili trochę gróźb pod adresem Ligi pochodzących ewidentnie od 'Mamuśki' i zasugerowali, że zaraz połamią im nogi - a przynajmniej mieli taki zamian, dopóki Łata nie wycelowała w największego z nich pistoletu robiąc przy tym groźną minę [krytyczny sukces na niewyszkolonym zastraszaniu Very Happy ] (zaś Ormog wsparł ją sugerując że obciążą rodzinę przyszłego denata kosztem wystrzelonego pocisku), wtedy zdecydowali się przemyśleć swoje pogróżki i odeszli, rzucając po drodze teksty z cyklu 'ale wam pokazaliśmy'.

Cytat:
Pewne niejasności w Lidze co do tego, kto jest w grupie A (reprezentatywnej i rozsądnej) a kto w grupie B (niekompetentno-kłopotliwej):
Ormog: Tą sprawę to grupa B totalnie spieprzyła.
Budwar: No, strasznie spieprzyli.
Ormog: Budwar, ty jesteś w grupie B.
Budwar (zdziwiony): Ooooo.


Postanowiono coś z tym zrobić - zdecydowano się dogadać z 'Mamuśką', gdyż Liga (pod wpływem Łaty) nie chciała doprowadzić do wybicia drugiej przywódczyni lokalnej społeczności. Ormog zdecydował się spotkać z bratem i wypytać się szerzej o mistrza Borusa, jak również o jego przybocznego. Obiad w krakeńskiej restauracji solidnie naruszył już nowe zasoby Ligi (Mu'Tzhka będzie miała sporo wysiłku z wpisaniem tego funduszu reprezentacyjnego tak żeby nikt się nie przyczepił Wink ), jednak dał solidne informacje - mianowicie mistrz Borus słynął z niewyparzonej gęby i licznych wrogów.

Pojawiła się możliwość, że cały kryzys powstał z powodu osobistych niesnasek i zapadła decyzja o rozwiązaniu konfliktu przez usunięcie mistrza Przewoźników - albo poprzez wsparcie któregoś z jego wrogów albo poprzez zaproponowanie Merosowi Krzepkiemu pomocy z zajęciu pozycji przełożonego. Wstępna rozmowa z Merosem potoczyła się nad wyraz pomyślnie - jeśli chodzi o zdradę Ormog okazał się nad wyraz wyczulony i wśród niedopowiedzeń ustalono, że Borus 'zniecierpliwi się i wpadnie na pomysł' usunięcia 'Mamuśki' przy pomocy własnych ludzi, pechowo tak się zdarzy, że będzie akurat bez ochrony i równie przypadkowo orkowie akurat wtedy spróbują go zamordować - oczywiście z sukcesem. Plan Przewoźnika zakładał albo śmierć obu stron albo aresztowanie i stracenie orczycy przez milicję za morderstwo mistrza gildyjnego. Patrząc że było to idealnie po myśli Ligi oraz zapewniało jej solidnego sojusznika na przyszłość, zdecydowano się pomóc wrobić orki, z tym że Liga postanowiła tym razem mieć solidne alibi, gdy zginie druga osoba o której po dzielnicy chodziła fama, że życzą jej śmierci.

Oczekując aż Borus 'wpadnie na pomysł' który przyniesie mu zgubę poczyniono pewne przygotowania - wybadano gdzie ludzie Przewoźników będą mogli być i ustalono modus operandi - wraz z wynajętym oszustem Liga zrobi przekręt, podczas rozmowy w Wyvernie głośno mówiąc o tym, że Borus, który rzekomo im nie zapłacił, będzie musiał sobie szukać nowej ochrony - i lepiej żeby robił to szybko, bo jego ludzie są zajęci gdzie indziej. Tego typu działanie przyniesie całej Lidzę reputację mściwych skurwieli, którzy szkodzą tym którzy im podpadną - coś co uznali nie może być złe i pomoże w przyszłości.

Postanowiono również zająć się drugą kwestią - postanowiono popytać się najpierw a potem poszukać rusznikarza w Ogrokh - niestety absolutna nieznajomość dzielnicy i niechęć do wynajmowania przewodników sprawiły, że ten dzień należało zaliczyć do zmarnowanych.
Porozmawiano również z Patrosem Szczodrym w kwestii broni palnej którą miały gobliny, ten jednak był zbyt śliski, żeby wskazać kto ją dostarczał - obiecał jednak zorientować się w rynku i pod koniec tygodnia być gotowy służyć jako pośrednik przy ewentualnym zakupie muszkietów. Pomysł bowiem opierał się na wybadaniu cen muszkietów, namierzeniu rusznikarza, zdobyciu informacji ile kosztują gryfie muszkiety, a najlepiej egzemplarza który ów rusznikarz mógłby przebadać - tak żeby zorientować się czy jest to, jak podejrzewali członkowie Ligi, szwindel i wtedy z dowodami przejść się do Ghieronów, którzy już w strasznym i zapalczywym gniewie zakończyli by sprawę.

Postanowiono więc poszukać Gryfów, o których Budwar usłyszał plotkę, że krążą po Cadwallonie, później zaś przy kufelku dowiedział się również plotki, że ktoś ważny ich oprowadza (w zależności od wersji - oficer krakeńskiego wojska, książęcy urzędnik, członek Wolnej Ligi, oficer milicji lub arystokrata), zaś sama grupa ponoć ma więcej broni palnej przy sobie niż ekipa ogrzych gwardzistów - o czym przekonała się jedna z grup krakeńskich bandytów. Zdecydowano się pociągnąć za język Aenę Dociekliwą, dziwaczną gryfią (chyba) inkwizytorkę z ambasady z obsesją szukania Ciemności wśród Lig Rubinów i śledzeniem Yh-Ghorakha. Wyruszono do Krakenu, w okolice "Tryumfującego", siedziby milicji - a przy okazji flagowej jednostki książęcej floty, największej i najpotężniejszej jednostki morskiej świata, której niezatapialność została tak udoskonalona, że po kolejnych przeróbkach utracono wszelką zdolność sterowania okrętem. Więc stał w porcie i służył za olbrzymie koszary i pełen dział fort. Tam też pomieszkiwał na dolnym pokładzie Seneszal Rubinów.
Szczęście dopisało wysłanemu trio (Łacie, Budwarowi i Kłakowi) i spotkali Aenę obserwującą okręt przez lunetę. Gryfka okazała się odporna na obciach i ani podwalanie się Budwara ani smród Kłaka jej nie wytrąciły z równowagi, wobec czego udało się wymienić trochę informacji. Z ważnych rzeczy Liga dowiedziała się, że plotki są prawdziwe i Gryfy szukają jakiegoś heretyka-uczonego w Cadwallonie. W zamian zażądała informacji, czemu Seneszal chce zażegnania niepokojów w Ghieronburgu i co z tego będzie miał, jednak Liga niespecjalnie chciała jej cokolwiek zaoferować w zamian. Niezrażona akkylanka dość jasno stwierdziła, że jeśli nie zrewanżują się za jej informacje to nie mają co liczyć na dalszą przyjazną znajomość.

Mu'Tzhka stwierdziła, że dość się już nachodziła i czas wrócić do domu, wziąć kąpiel i odpocząć. Kazała im szukać Gryfów i powiedziała, że przyślę im Żenadę, żeby ekipa B była w komplecie. Gdy tylko się oddaliła nastąpiła jednak z rzadkich chwil - mianowicie Budwar wykazał się inicjatywą i przedstawił własny plan. Ruszył po karczmach dowiadywać się o Gryfów, a ten rok pokazał już, że w takiej sytuacji pijaczyna zamieniał się w kompetentnego szpiega, przy kufelku i rzucanych bluzgach zdobywając potrzebne mu plotki. Tak było i tym razem - kilka gróźb, autorytet członka Ligi i szczęście sprawiły, że zaprowadzono go do kogoś kto ich widział, jednookiego elfiego marynarza będącego przewodnikiem po Krakenie (dorabiającym oczywiście na prowadzeniu frajerów prosto pod noże którejś z lokalnych band). Ten łatwo ocyganił krasnoluda i zażądał 11 Dukatów za usługę, płatnych w ciągu dwóch godzin albo rankiem następnego dnia. Oczywiście nie trzeba chyba wspominać że ekipa B rzadko przy sobie miewa dwa.
Można było przejść się do Mu'Tzhki po fundusze, jednak to długa droga i trzeba by się wysilić. W niespotykanym ataku własnej inicjatywy Budwar znów znalazł rozwiązanie problemu. Stwierdził mianowicie, że dzisiaj jest jego szczęśliwy dzień, pożyczył od Kłaka dukata Żenady i ruszył do lokalu gdzie ostatnio z Ormogiem robili burdę przy stoliku karcianym, żeby zagrać w karty [i go przegrać, zgodnie z intencją Alchema].
Okazało się, że jednak był to jego najszczęśliwszy dzień od bardzo dawna - karty tak go lubiły [a kości Alchema], że stawiając va banque w ciągu pierwszego rozdania powiększył swoje fundusze sześciokrotnie. Później szczęście (przynajmniej w kartach Wink ) go również nie opuszczało i nie było rozdania kiedy to Budwar nie wyszedłby coś na plusa - gdy odszedł od stolika, stawiając kolejkę w daremnej próbie wykazania się minimum stylu, był bogatszy o 12 Dukatów. Kłak po drodze trochę mu pomagał ukrywając się w tłumie, obserwując karty jego przeciwników i robiąc skrycie odpowiednie miny - na szczęście dla obu żadnego z nich nie złapano, ale Budwar ma już etykietkę hazardzisty po tym wyczynie.
Opłacony przewodnik zaprowadził ich do solidnego kamiennego budynku pilnowanego przez dwóch ludzi w płaszczach, gdzie znajdował się ponoć tuzin przyjezdnych żołnierzy.

W tym czasie Żenada poszła ich szukać do Krakenu. Oczywiście znajomości dzielnicy, której można wiele zarzucić (1) pomógł jej się skutecznie zgubić, zaś jej pech sprawił, że ktoś ją znalazł [1 na rzucie na to czy będzie losowe spotkanie, później zaś kolejna jedynka przy określaniu jak poważne]. Zanim się zorientowała znalazła się w ostrej, metalowej sieci trzymanej przez wielkiego wilczarza w kolczudze, w którym rozpoznała członka Gildii Ostrzy. Szybko przekonała się, że próby uwolnienia się, zwłaszcza w obecnym kiepskim stanie (złamana i unieruchomiona na temblaku ręka), mogą prowadzić do zamiany w krwawą sałatkę, zdecydowała się więc poczekać i zobaczyć dokąd ją niosą. Po kilku minutach trafiła do magazynu przerobionego na prowizoryczne koszary i pełnego Ostrzy - i ciężkiego sprzętu, w tym dwóch balist. Przewodził im opancerzony arystokrata, za którym Żenada wypatrzyła rycerza - problem w tym tylko, że mogła przez niego patrzeć na wylot!

Cytat:
Żenada patrzy na wyrośniętego wilczarza który ją niesie w sieci - 3,5 metra i 600 kg żywej wagi.
Żenada: Ładny ogon.
Wilczarz przygląda jej się i szczerzy zęby traktując to jako komplement. Zdecydowanie nie wie, że Żenada rozmyśla właśnie jak go zabrać właścicielowi i przyczepić sobie jako ozdobę.


Dowodzący Ostrzami arystokrata spojrzał na wilczarza, ten kiwnął z aprobatą głową, więc ku zdziwieniu kanibalki zapytał się jej czy potrafi szybko biegać, potem zaś czy jest głodna (być może z uwagi na zabiedzony stan drunki). Gdy zaprzeczyła na drugie pytanie (nie z uwagi że nie była a raczej z uwagi że spodziewała się jakiegoś podstępu), spytał się czy czegoś nie potrzebuje, a po kolejnym zaprzeczeniu skinął na wilczarza. Z Żenadą niesioną ostrożnie w sieci na czele kolumny prawie dwa tuziny Ostrzy ruszyły w stronę wschodnich klifów. Tam, przy szybie, wilczarz bezceremonialnie wyrzucił ją z sieci. Z uwagi na problemy spowodowane złamaną ręką keltce nie udało się zamortyzować upadku całkowicie i był on dość bolesny. Gdy się ogarnęła rozejrzała się po okolicy - była w ciemnej jaskini, niedaleko sterty ludzkich kości (co jak co, ale ludzkie kości to Żenada potrafi odróżnić perfekcyjnie). I gdzieś w jaskini coś się poruszało zaalarmowane jej upadkiem - dzięki widzeniu w ciemnościach drunka zauważyła wielkiego, siedmiometrowego skorpiona idącego powoli w jej kierunku. Na szczęście jednak jej mikra postura sprawiła, że bestia, najpewniej ta sama która odpowiadała za zniknięcia owiec i pasterzy w Ghieronburgu, ją przeoczyła i Żenada wykradła się powoli z jaskini na zewnątrz, prosto na wycelowane w nią liczne kusze.
Oraz zdecydowanie zirytowanego wilczarza, który uważał że czegoś nie zrozumiała w byciu przynętą - złapał ją solidnie za kark, przyczepił do niej łańcuchy i hałasujące metalowe puszki i zaniósł nad dziurę z powrotem, tym razem jednak nie udało mu się jej tak łatwo zrzucić. Żenada uczepiła się go solidnie i zażądała liny, argumentując to całkiem rozsądnie, że połamie nogi. Osiągnięto kompromis i po chwili keltka bezpiecznie znalazła się znów w jaskini, gdzie czekał ją solidny sprint pomiędzy co węższymi partiami, gdzie olbrzymia bestia nie mogła ją dosięgnąć. Gdy wypadła na zewnątrz i przebiegła pod nogami wilczarza, skorpion wyszedł za nią i szybko zaczął przypominać jeża z tuzinem bełtów, ciężkimi włóczniami a nawet pociskiem z balisty sterczącym z niego. Gdy wilczarz podszedł ostrożnie do skorpiona, żeby się upewnić że bestia jest na pewno martwa, Żenada w wirtuozerskim popisie skradania podkradła się do niego od tyłu i odcięła mu spory kawałek włosia z ogona, wykorzystując fakt że Ostrza zajęte były albo skorpionem albo ładowaniem kusz.
Po całości dziwny arystokrata wezwał ją do siebie, wręczył jej ku jej olbrzymiemu zdziwieniu pękatą sakiewkę (jak się okazało zawierającą około 120 Dukatów) i powiedział że będą w kontakcie. Gdy się oddaliła nie mogła oczywiście nie skorzystać z okazji i nie pochwalić się wilczarzowi (z bezpiecznej odległości) swoją nową ozdobą - ten jednak ku zdziwieniu wszystkich okazał się istnym kwiatem lotosu i zasugerował tylko, że również będą w kontakcie, najwyraźniej nie żywiąc zbyt brutalnych intencji do śmiałej keltki [wynik dwadzieścia kilka na kościach jeśli chodzi o Dyscyplinę].

Koło ranka Żenadzie udało się w końcu spotkać z Budwarem i Kłakiem i podzielić się dobrymi nowinami. Zdecydowano żeby 'zrobić niespodziankę' Łacie i zamiast mówić jej o sakiewce zakupić w ramach inwestycji w gorzelnictwo kocioł i jeśli coś zostanie to porobić dodatkowe zakupy (Żenada sugerowała dość silnie kupienie dodatkowych owiec - najwyraźniej wszystko co miękkie i puchate jej się pozytywnie kojarzy).



Zyskana reputacja: Żenada otrzymuje reputację Fretka 1 (Gildia Ostrzy) [fretkami określa się w cadwallonie czujki i przynęty z Gildii Złodziei].
Budwar otrzymuje reputacje Moczymorda 1 (Kraken) i Karciarz 1 (Kraken).

Fundusze: Wydatki na lekarstwa, pączki (17 Dukatów, przez część miesiąca nie miał kto prowadzić knajpy), latarnię (6D), wyżywienie poza siedzibą (w siedzibie było jeszcze trochę gulaszu z owcy) i piwo oraz zakupy z poprzedniej sesji efektywnie wyczyściły konto Ligi.
Obecnie fundusz ligowy zawiera 4 Dukaty.

Grupa B ma ukryte 6 Dukatów (po 2 na głowę) oraz sakiewkę z około 120 Dukatami.


Fundusz książęcy: 2000 Dukatów
- 16 D (wydatki na fundusz reprezentacyjny)


Łupy: Brak
Do stanu zaopatrzenia Ligi doszła latarnia z olejem dla Mu'Tzhki.


Wątki: Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem wątek Mamuśki zakończy się, gdy zarówno ona jak i Borus zginą w najbliższej przyszłości - a wy będziecie mieli alibi oraz zapewnicie sobie odpowiednią reputację.
Jeśli chodzi o kwestię Kowale/gobliny/Ostrza to macie jeszcze 14 dni na załatwienie problemu - albo przez wykorzystanie przywileju ekonomicznego i wejście w biznes Ahelusa Derna, albo przez dogadanie się z kimś innym z Gildii Ostrzy żeby zajął się biznesem z Kowalami albo nawet przez zamordowanie mistrza. Albo cokolwiek innego co wymyślicie.

No a później wizyta w podziemiach w końcu Smile

Jeśli chodzi o kontakty - Żenadzie do znajomych na 1 dojdzie wielki wilczarz od Ostrzy, być może w przyszłości będzie częściej zatrudniana jako kompetentna przynęta. Co ciekawe, wygląda na to że ich mistrz (?) jest człowiekiem przesadnie hojnym jak na Cadwallon.
Z kolei Aenie musicie się jakoś zrewanżować jeśli nie chcecie stracić kontaktu i jej wiedzy o Ligach oraz częściowo polityce w Cadwallonie.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Śro 23:13, 14 Mar 2012, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 14:57, 27 Mar 2012    Temat postu:

7-9 Terce 1005 roku (45-47 dzień roku)

Skład: Drużyna A (Ormog, Łata, Venrail), Drużyna B (Kłak, Żenada, Budwar)


Po dłuższych deliberacjach co robić, zdecydowano się na podział obowiązków - grupa A wyruszy do Krakenu porozmawiać z odnalezionymi Gryfami w ich kryjówce, zaś grupie B przypadło zadanie odnalezienia złodzieja, który podjąłby się kradzieży ksiąg rachunkowych Ahelusa Derna. To pozwoliłoby ustalić, za ile sprzedawał muszkiety i ile na tym zarobił, a w ten sposób dać twarde dowody na przekręty i okantowanie rodu Ghieronów.

Oczywiście wcześniej grupa B miała swój własny tajny plan - zakupienie kotła do pędzenia bimbru za pieniądze zdobyte przez Żenadę. Budwar wspiął się na wyżyny swojej elokwencji, najpierw wycyganiając (wygobliniając? Wink ) od Mu'Tzhki dukata na piwo, potem zaś ugadując się z mistrzem Bruzinem i ubijając z nim interes - i to wcale niezgorszy. Mianowicie za 120 Dukatów Liga otrzyma wysokiej jakości kocioł z własnym symbolem (co doda lansu i trochę zabezpieczy przez kradzieżą). Oczywiście, Żenada (i jej wyimaginowane owce) z pewnością nie byłaby zachwycona tym, że nie starczy dukatów na obiecane jej stado owiec, w związku z czym Budwar przekazał pieniądze skrycie, wysyłając Kłaka i Żenadę na rozpoznanie.

Cytat:

Rozmowy po drodze - przez większość sesji Budwar i Kłak starali się dowiedzieć od Żenady, w jaki sposób zdobyła monety. Jednak średnia znajomość Cadwe większości rozmówców, barbarzyństwo Żenady oraz pewne niedopowiedzenia sprawiły, że wyciągnęli sobie dość pochopne wnioski - wszystko wskazywało na to, że Żenada zarobiła pieniądze dając dupy, co nazywała 'bieganiem'.

Kłak: To jak dokładnie zarobiłaś te pieniądze?
Żenada: Biegałam.
Budwar: To delikatne kobiece sprawy, nie pytaj się.
Żenada: No (ten wilczarz) wziął mnie i rzucił...
Budwar: No słyszysz, wziął ją a potem rzucił.


Potem pozostało mu tylko zdobyć tyle monet, żeby kupić chociaż jedną owcę i mieć święty spokój - ale na to miał niezawodny sposób w postaci hazardu oraz potrzebne do tego oszczędności (około 9 Dukatów). Cała grupa B udała się do knajpy, gdzie wcześniej grali w karty i podzielono obowiązki - podczas gdy Budwar starał się wykorzystać 'swój szczęśliwy dzień', Kłak zabrał się w drugim końcu tawerny za kradzież, korzystając z Żenady do odwrócenia uwagi.

Cytat:

Drużyna B zastanawia się nad tym, jak w mało ryzykowny sposób pomóc Budwarowi przy grze w karty - rozważano oszukiwanie i przekazywanie mu sygnałami jakie karty mają inni grający zanim padł pomysł, który sprawił że nawet taki lekkoduch jak Budwar postanowił zrezygnować z pomocy reszty Ligi Wink

Kłak: I Żenada by zabrała pieniądze ze stołu i uciekła. Nie dogonią jej, jest szybka.
Budwar: Ale to jest niebezpieczne. Jest większa szansa, że się kapną (niż przy szulerce).
Kłak: To niedopowiedzenie Budwar. Na pewno się kapną, musieli by być ślepi, żeby się nie zorientować.


Ich celem stało się dwóch goblińskich pomagierów z Gildii Arsenału, których całkowicie zmieszało przysiądnięcie się niezbyt rozgarniętej drunki, która próbowała w jakiejś kwestii się z nimi dorozmawiać (biednym goblinom nie udało się tego do końca ustalić). Okazję wykorzystał Kłak zwijając jednemu z nich sakiewkę.
W tym czasie Budwar czuł, że ma dobrą passę, niestety rzeczywistość (i jego nikłe umiejętności hazardzisty) miała na ten temat inne zdanie - w ciągu pół godziny najpierw stracił jedną trzecią oszczędności, potem zaś czuł że ma mocne karty, wszedł va banque i przegrał wszystko. Właśnie w tym momencie przysiadł się do niego Kłak, uległ namowom Budwara, że ten potrzebuje więcej funduszy żeby się odegrać (bo oczywiście dalej miał szczęśliwy dzień swoim zdaniem Wink ) i przekazał mu łupy z sakiewki.
Fortuna wspiera odważnych (i jak widać (i Pomyślność, bóstwo opiekuńcze Cadwallonu, również) i zdarzył się cud - podpity już krasnolud w następnym rozdaniu postawił znów wszystko, tylko tym razem jego ręka była naprawdę solidna, zaś wszyscy byli przekonani że znów nieudolnie blefuje. Budwar nie dość że odzyskał stracone pieniądze, to jeszcze zarobił drugie tyle.
[To była pierwsza sytuacja na sesji, kiedy któryś z graczy osiągnął zarówno krytyczną porażkę, jak i przebił stopień trudności Prawie Niemożliwe - Alchemowi udało się w ciągu dwóch testów zarówno jedno jak i drugie. Jak się okaże, zarówno krytyczne porażki jak i wyniki 30+ weszły graczom w nawyk.]


Po załatwieniu pieniędzy i kotła, drużyna B łaskawie zdecydowała się zająć tym, czym miała. Jako że nie mieli zbytnio pomysłu jak znaleźć kompetentnego złodzieja, chętnie przyjęli ten Żenady, która zasugerowała że zaprowadzi ich do barki, gdzie ukrywał ją przez rok jej nielegalnego pobytu w mieście Eshalos - elfi specjalista od zapewniania pobytu w mieście osobom w nim niemile widzianym. O ile elfa udało się odnaleźć, o tyle z wyciągnięciem z niego informacji było dużo gorzej - zarówno z uwagi na to, że goście którzy go odwiedzili prezentowali się dla elfa gdzieś pomiędzy żenująco a humorystycznie, jak i dlatego że ekipa B znana jest ze swoich zdolności socjalnych na poziomie bliskim zera. W końcu, po zniesieniu wielu docinek ze strony złodzieja, wyniesiono dwie informacje - cenę jaką weźmie ktoś z Górnego Miasta za robotę (Kłak wziął notatkę, ale oczywiście potem zapomniał oddać Łacie Razz ) oraz informację, że mogliby przecież wynająć Porcelanowe Motyle.

Zdecydowano się więc na nie wieczorem zaczaić w Wyvernie i porozmawiać z nimi o robocie. Problem pojawił się jednak od razy, gdy tylko lekko podbita ekipa B dotarła do knajpy. Mianowicie w środku znajdowało się trzech orków-świniopasów, którzy szybko skojarzyli kim są członkowie Ligi i po której stronie barykady stoją. Budwarowe pomysły na rozładowanie sytuacji zdecydowanie nie sprawiły, że bójka była do uniknięcia.

Cytat:

MG: Weszliście do Wyverny i zrobiło się od razu ciszej.
Budwar: Nie lubię takiej ciszy. Gadać chamy!
MG: Wstają 3 orki i mówią "Wpierdolmy im".
Budwar (deklaracja akcji): Biorę ławę i rzucam, prowokuje ich [rzut, suma 25, zdany Bardzo Trudny test].
MG: Ilu chcesz sprowokować?
Budwar: Wszystkich, chłopów też.

W efekcie przeciwko Lidze nie było tylko 3 orków, ale również dwa tuziny chłopów.


Kłak zdecydował się szybkim sprintem sprawdzić, gdzie znajduje się najbliższy patrol milicji, żeby wezwać wsparcie (i uniknąć bęcek), Żenada i Budwar zaś ochoczo rzucili się na świniopasów. Nisko przelatująca ława, którą Budwar chciał podgrzać trochę atmosferę nie trafiła żadnego z nich, za to wywróciła okoliczne stoły i skutecznie zachęciła do walki każdą grupę chłopów. Nie zrażony tym Budwar zdecydował się zaszarżować na orków, co średnio mu wyszło - rozpędzony przywalił prosto w ich stół i przyjął na głowę pięść oraz krzesło. Żenada w tym czasie wskoczyła na stół i zaczęła strzelać z pracy - udało jej się trafić dość solidnie jednego z orków, zanim ktoś wyszarpnął jej stół spod nóg. Ku zdziwieniu wszystkich zwinna drunka [krytyczna porażka] zrąbała się popisowo, obiła sobie kość ogonową i znalazła nagle w pozycji zachęcającej wszystkich wokół do wytarcia o nią butów. Zanim została solidnie skopana udało jej się odturlać, przeskoczyć pod nogami jednego z chłopów (który chwilę po tym trzymał się boleśnie za przyrodzenie) i wstać, żeby toczyć bardziej wyrównaną walkę - albo raczej taką, w której chłopi pomimo przewagi liczebnej zaczęli dostawać po kolei bęcki, nie będąc w stanie trafić zwinnej keltki. Budwar mierząc się z trzema przeciwnikami szybko się zirytował, wyciągnął nagle Etos i zamaszystym ciosem spróbował połamać wszystkim kolana. Z skuteczną walką dwuręcznym toporem (nawet tępym) w ciasnej i zatłoczonej knajpie było znacznie gorzej w praktyce - Budwar połamał więcej stołów niż orkowych kolan, choć w końcu jednemu ze świniopasów nie udało się odpowiednio szybko oddalić i padł powalony. Niestety pozostała dwójka oprócz sprzedania kilku kuksańców była w stanie zbliżyć się do krasnoluda - jeden chwycił go za rękę z bronią, drugi unieruchomił i zaczął z nim zderzać się głowami (z mizernym efektem). Żenada ruszyła biegiem na pomoc towarzyszowi, przeskakując zarówno po ocalałych elementach wyposażenia, jak i pasterzach, którzy dalej nie byli w stanie jej trafić. Długim susem wskoczyła na orka trzymającego Budwara za rękę i odwróciła jego uwagę, przecinając mu nożem pasek od spodni. Budwar w tym czasie odwrócił uwagę orka przed sobą zwracając na niego zawartość żołądka, co okazało się niesamowicie skuteczną brudną sztuczką - po chwili ork leżał już powalony na ziemi, z połamanymi kulasami. Drugi dołączył do niego chwilę później.

Cytat:
Jednemu z orków spadają spodnie, podczas gdy nieudolnie próbuje się odgonić przed siedzącą na nim małą dzikuską, która szykuje się do zrobienia mu jakiejś krzywdy.

MG: Żenada teraz będzie mu robiła druńskiego loda.

Na szczęście dla orka, Budwar powalił go nieprzytomnego zanim ostre zęby drunki zbliżyły się do jego przyrodzenia Wink


W tym czasie Kłakowi udało się odnaleźć patrol milicji, który usiłował sprowadzić do Wyverny przy pomocy opowiastki o tym, że zgromadzili się tam przywódcy pasterzy, którzy planują kolejne zamieszki. Niestety, jego zdolność przekonywania, wygląd i reputacja raczej nie zachęciły milicjantów do szybkiej interwencji. Wrócił więc w sam raz na czas, żeby zobaczyć jak pozostali pacyfikują ostatniego z orków a potem zastraszają resztę bywalców.
Milicjanci oczywiście pojawili się na wezwanie - przesłuchali świadków (bardzo mało starannie), wysłuchali kiepskich alibi (choć w przypadku Budwara dość przekonująco powiedzianego) i zatrzymali pobitych świniopasów za demolowanie mienia.

Lidze pozostało czekać na Porcelanowe Motyle. Te pojawiły się nawet niedługo, jednak Drużyna B całkiem sprawnie zawaliła jakiekolwiek negocjacje z nimi (co nie było dziwne patrząc na ich zdolności socjalne), wisienką na torcie była jednak próba wpłynięcia na krasnoludkę urokiem osobistym w wykonaniu Budwara, która zakończyła się krytyczną porażką. Porcelanowe Motyle prawie próbowały zadźgać biednego krasnoluda (ale dwie rzeczy im przeszkodziły - Żenada oraz brak umiejętności obsługi sztyletu) i w efekcie wszyscy się rozeszli w złych nastrojach - Lidze nie udało się niczego załatwić, a Motyle zdecydowanie nie planowały widywać więcej tych indywiduów - a przynajmniej na pewno nie żywych.


W czasie gdy działy się powyższe fascynujące wydarzenia Drużyna A zdecydowała się zająć czymś poważniejszym - mianowicie spotkać z Gryfami, których udało się zlokalizować Budwarowi, i dowiedzieć paru rzeczy w celu rozwiązania sprawy z muszkietami. Parę sprytnych wybiegów, jak przedstawienie się jako książęcy przedstawiciele (co nawet technicznie jest prawdą Wink ) pozwoliło przekonać strażników pilnujących budynku, żeby wezwali swojego dowódcę. Gryfi magister, dowodzący całą operacją, wyszedł i rozpoczął rozmowę, przekonany (i potem sam się utwierdził jeszcze bardziej w tym przekonaniu), że Liga jest zamieszana we wszystko z woli Księcia Den Azhir i w związku z tym orientuje się w całej sprawie. Dyplomatyczne umiejętności i arystokratyczne pochodzenie Venraila zrobiły duże wrażenie na przywódcy Gryfów. Jednak to szczere przekonanie Lwa, że wszyscy są tutaj żeby zwalczać zło i Ciemność [oraz wyjątkowy sukces na kościach] sprawiły, że gryfi dowódca poczuł się że rozmawia z osobami myślący tak jak on. W ten sposób Liga szybko dowiedziała się całych kulis sprawy - oddział przebywał tu incognito, tropiąc ważnego heretyka, który uciekł z Akkylanii do Cadwallonu. Oczywiście Venrail nie byłby sobą, gdyby w tym momencie nie obiecał pomocy w dorwaniu złoczyńcy.

Cytat:
MG: Imię heretyka jakoś później wymyślę, tak żeby brzmiało odpowiednio.
Alchem: Gryfy mają jakieś takie rzymsko-greckie imiona z tego co pamiętam.
Gerard: Demonicus.
MG: Taaa, z pewnością nikt z Inkwizycji by się nie zorientował, że coś z gościem który ma takie imię jest nie tak.
Gerard: Wszyscy myśleli, że się przesłyszeli i że nazywa się on Dominicus Wink


Bohaterowie dowiedzieli się również, że doskonałe akkylańskie muszkiety o których słyszeli były prezentem od Gryfów dla władców Ghieronburga i Krakenu (po 50 dla każdego) za pomoc w śledztwie, które w celu zachowania dyskrecji przekazali przez mistrza Ahelusa Derna. Wszystko zaczęło wskazywać na to, że podstępny mistrz Ostrzy zdecydował się zarobić na tym więcej niż tylko za pośrednictwo i oszukał wszystkie strony. Liga podzieliła się z magistrem tymi odkryciami szokując go - nienawykły do Cadwallońskiej rzeczywistości fanatyk nie spodziewał się takiego zachowania po kimś, kogo uważał za sojusznika. Poprosił bohaterów o rozwiązanie tej sprawy za niego dyskretnie i jeśli okaże się, że mistrz Ostrzy jest winny, przysiągł ukaranie go z całą surowością. W celu zapewnienia Ghieronów, że Liga działa w akkylańskim imieniu, towarzystwo miał jej dotrzymywać jeden z, cieszących się zła sławą z powodu organizowania licznych linczy, akkylańskich sędziów - Thalionów. Trudno było cokolwiek o nim powiedzieć - długie szaty i maska skrywały całkowicie rysy i sylwetkę, równie dobrze mógł być człowiekiem, elfem jak i krasnoludem. Dodatkowo albo był niemową, albo jego zupełnie nie znał słowa w Cadwe, gdyż nie odezwał się słowem.
Liga niespecjalnie chciała, żeby kolejny fanatyk Światła (już Venrail im wystarcza) patrzył im na ręce podczas co 'delikatniejszych' operacji, odstawiła więc go do karczmy w Perchandale pod jakimś pozorem i obiecała dostarczać raporty. Zaraz później ruszyli do pałacu rodu Ghieronów, umówić się na audiencję oraz dowiedzieć jak najwięcej o muszkietach.

Znów zdolności dyplomatyczne Venraila [kolejny wyjątkowy sukces], połączone z znajomością prawa oraz cadwallońskiej administracji Mu'Tzhki, sprawiły że trudne zadanie zajęło im kilkanaście minut - jako reprezentanci księcia w delikatnej dyplomatycznej sprawie mogli uzyskać audiencję dowolnego dnia - wstępnie zdecydowano się na za dwa dni (ale termin ten później i tak uległ przełożeniu). Będąc już w siedzibie administracyjnej dzielnicy i będąc solidnie umoczeni w całej sprawie (w końcu sporo wpływowych osób uważało już, że Den Azhir zlecił im osobiście zajęcie się sprawą w jego imieniu), Liga zdecydowała się spróbować uzyskać potrzebne informacje w sposób, który dałby im pełen ogląd na sytuację - poprzez inspekcję ksiąg rachunkowych dzielnicy. Stosując 'tupet jak taran' Ormog przy pomocy swojego autorytetu i arogancji wyniesionej z służby w milicji, przekonał księgowego że jest uprawniony do kontroli dostaw uzbrojenia i z pomocą biegłej w rachunkowości Łaty [o dwóch wyjątkowych sukcesach w ciągu minuty sesji już nawet nie wspominając Wink ] udało im się znaleźć nawet więcej niż szukali - otóż istotnie Ahelus Dern przekazał prezent od Gryfów - tylko że było nim 10 muszkietów, pozostałe sprzedał Wyvernie za niezłą sumkę. Co więcej, zniszczony wóz wiózł właśnie ten, za który kupiec nie otrzymywał pieniędzy. Wychodzi więc, że mistrz Pavlo Faer i krakeńskie patriotyczne gobliny zostali wykorzystani - możliwe że w identyczny sposób w jaki Liga planowała zakończyć kwestię 'Mamuśki' - przez szczwanego mistrza Ostrzy. 50 Dukatów później i następnego dnia Liga miała przy sobie skopiowane przez urzędników dowody, wystarczające do skierowania gniewu Ghieronów na zbyt chciwego kupca. Postanowili jednak nie ujawniać ich od razu, jako że wtedy wyszłaby na jaw cała sprawa z Gryfami, tylko pomóc fanatykom znaleźć ich zaginionego heretyka, i gdy ci już się wyniosą ujawnić całą sprawę. Był to ryzykowny plan, ale jeśli by im się udało to przez załatwienie sprawy w każdy możliwy sposób pozytywnie - zarówno dyskretną pomoc Gryfom, ujawnienie przekrętu celującego w ród Ghieronów jak i rozwiązanie sprawy konfliktu Kowali z Ostrzami - mieliby spore szanse na wkupienie się z powrotem w łaski księcia Den Azhir i powrót do działania w Górnym Mieście, o wdzięczności władców Ghieronburga oraz finansowych korzyściach związanych z przejęciem na krótko zaopatrzenia armii nie wspominając. Jeśli by im się zaś nie udało - cóż, wtedy należałoby oczekiwać gniewu księcia, zamieszania nazwy ich Ligi w całą aferę (co nikomu raczej nie wychodzi na dobre) oraz przykrości związanych z niechęcią książęcych poborców podatkowych...

W celu skapitalizowania tego przekazano informację o tym, że zostali oszukani Gryfom, wraz z prośbą o załatwienie tej sprawy później. Spotkano się również z Patrosem Szczodrym i ustalono jakie są ceny muszkietów - wyszło że jeżeli Liga zainwestowałaby z wyprzedzeniem, może spokojnie uzyskać 10 muszkietów miesięcznie w cenie 85 Dukatów - co daje 15 Dukatów zysku na sztuce. Poproszono również goblina o to, żeby rozpowszechnił że Liga poszukuje informacji o dziwnych kultach i związanych z nimi zaginięciach (uznano że to może naprowadzić ich na heretyka, który najpewniej w Cadwallonie konstruuje klony) - a za informacje, które się sprawdzą daje całe 10 Dukatów.
Spróbowano się również skontaktować z Ylisse na Wolnym Uniwersytecie, w celu zdobycia interesujących map i informacji powiązanych z wejściami do podziemi w okolicach granicy Krakenu i Ghieronburga, ale jej nie zastano - zostawiono więc wiadomość i zdecydowano się spotkać z nią dnia następnego.
Zadanie wyszukania wejść do podziemi, gdzie mógłby ukrywać się heretyk, wzięła za to na siebie Drużyna B. Najpierw Żenada spróbowała zaprowadzić pozostałych do jaskini, gdzie był olbrzymi skorpion, lecz oczywiście się zgubiła w Krakenie. W związku z tym Kłak spróbował tropienia, z podobnym rezultatem. Jako że dochodził już wieczór postanowiono się rozdzielić, żeby przeszukać większy obszar. I tu szczęście (lub nieszczęście) uśmiechnęło się do wszystkich - Żenada znalazła w końcu jaskinię i przeszukując szczątki znalazła nie odkryte przez ostrza resztki kogoś, kto wyglądał na martwego Przewoźnika oraz trochę jego dobytku. Budwar również znalazł nadbrzeżną jaskinię - ale inną o czym świadczyły ponabijanie wokół niej czaszki i zapach dymu z ogniska. Krasnolud spróbował się podkraść, jednak uczynił tak wiele hałasu, że zaalarmował coś w jaskini. Gdy próbował się nieudolnie ukryć, z jaskini wyszedł wielki na ponad dwa metry fomor i zauważył swoimi czerwonymi ślepiami Budwara. Pościł był dość krótki i już wyglądało na to, że przerażonego krasnoluda czeka kiepski koniec gdy potwór go dogoni, ale sprytnie udało mu się rzucić piachem w oczy fomorowi i wykorzystując oślepienie tamtego uciec.
Kłak zaś zorientował się, że ktoś go śledzi. Jego również doświadczyły krytyczne porażki i gdy był pewien, że zgubił nieznanego prześladowcę skręcając za róg wpakował się prosto na dużą, czarnofutrą wilczarkę, która sprawiała wrażenie zarówno rozbawionej sytuacją jak i polującej na niego. Tylko błyskawiczny refleks, szybki nogi i przeciśnięcie się przez naprawdę niewielkie okienko, uratowały smutny substytut wilczarza przed jakąkolwiek krzywdą, którą chciała mu zrobić prawdziwa przedstawicielka jego gatunku.
Oczywiście tak się wieczór nie skończył, zanim Drużyna B znów się znalazła błąkała się przez pół nocy po Krakenie. W końcu Kłak zdołał dobiec i poinformować Żenadę, ta zamiast jednak uciekać postanowiła 'zapolować na ładny ogon', którego brak najwidoczniej coraz bardziej jej doskwierał. Spotkała się z wilczarką, która próbowała ją złapać i gdzieś zanieść, jednak mała drunka zdecydowanie była zbyt zwinna dla niej - co więcej o ile okazała się wolniejsza, o tyle małe rozmiary pozwoliły jej zgubić prześladowczynię gdy w końcu zdrowy rozsądek powrócił do niewielkiego mózgu keltki.


Zyskana reputacja: Słudzy Światła (Gryfy 1)

Fundusze: Obecnie Liga ma marne centy - de facto żyje z pieniędzy z 'funduszu książęcego'

Drużyna B ma obecnie ukryte 18 Dukatów (po 6 na głowę).

Fundusz książęcy: 1934 (50 D wydano na odpis dokumentów księgowych)

Łupy: sztylet kiepskiej jakości, szmaty ze znakiem Przewoźników.



Wątki: Na następnej sesji kończymy w końcu wątek 'Mamuśki' - jeden przekręt i zobaczymy kto pozostanie przy życiu jak orkowie-świniopasy zetrą się ze zbirami Borusa.
Jak Wam się uda również odnaleźć heretyka Demonicusa (imię zostaje Wink ) to zakończycie w spektakularny sposób wątek Wybuchającej Beczki i pozostanie Wam sprawne odcięcie kuponów.
No i oczywiście jak tylko kupicie mapy idziemy do podziemi na trochę dungeon crawla Wink


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Czw 14:30, 05 Kwi 2012, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:40, 05 Kwi 2012    Temat postu:

10-11 Terce 1005 roku (48-49 dzień roku)

Skład: Venrail, Kłak, Żenada (okazjonalnie - Ormog)


10 Terce zaczął się pracowicie - gobliński ulicznik przyniósł informację o tym, że widział w okolicach Złamanej Wieży w Shaproa kultystów, którzy ponoć porywali/pożerali/cokolwiek niewinne ofiary. Nie brzmiało to zbyt składnie, ale przyciśnięty wyznał, że widział z dystansu, ponieważ bał się że wilczarze go zwęszą - co czyniło historię dziwną, o tyle że w tym samym miejscu Liga pozbyła się szalonego wilczarza tytułującego się 'księciem'. Wygląda na to, że miejscówka cieszy się dużym powodzeniem.
Postanowiono wieczorem się przyjrzeć temu miejscu, ale nastręczało to pewne trudności, jako że na ten dzień przygotowywany był przekręt z Guy'em, znajomym żakiem-oszustem, z którym Liga co jakiś czas współpracowała.

Zdecydowano się, że Budwar i Ormog przekonująco odegrają oszukanych przez Borusa najemników i 'przy okazji' okaże się, że mistrz Przewoźników jest niechroniony. I być może 'Mamuśka', o której wiadomo że ma w Wyvernie swoje uszy, zdecyduje się go zamordować. A przypadkiem akurat następnego dnia Meros Krzepski i jego ludzie zrobią wjazd na świńską farmę i rozwiążą również ten problem.
Venrail, Kłak i Żenada mieli przejść się do Wieży i zobaczyć co tam się dzieje - ale tylko zrobić zwiad, bez żadnego angażowania się w walkę, dopóki ligowi wojownicy nie skończą rozmawiać. Łata przydzieliła sobie zaś odpowiedzialną i wygodną funkcję siedzenia na miejscu i zbierania informacji od osób skuszonych nagrodą.

Przekręt w karczmie poszedł całkiem sprawnie, jednak wydarzenia w wieży potoczyły się trochę niezgodnie z planem. Rzeczywiście wiatr przyniósł charakterystyczny zapach wilczarzy (który skłonił Kłaka do trzymania się na dystans), zdecydowano się więc na skryte podejście - na szczęście Kłakowi udało się przekonać Venraila żeby nie wkraczał do akcji, póki nie wiadomo o co chodzi.
Zapchlony wilczarz podkradł się na tyle, żeby zauważyć kilka sylwetek - w tym co najmniej jednego wilczarza, rozmawiających z trójką osób w płaszczu. Żenadzie udało się podkraść do samej wieży i wspiąć na nią odrobinę, z tej dogodnej pozycji usłyszała dużo więcej - niestety jej znajomość Cadwe pozwoliła na wyłowienie tylko pojedynczych zrozumiałych słów lub zwrotów, drugiego zaś używanego języka nie zrozumiała w ogóle. Było mówione coś o mistrzu, o zapłacie za części ciała i żywe egzemplarze i zajęciu Złamanej Wieży. Całość wygodnie ułożyła się w głowie członków Ligi w współpracę z heretykiem, który ich zdaniem, jak każdy gryfi heretyk zajmował się produkcją klonów i potrzebował do tego ciał. A kobieta mówiąca charakterystycznym głosem, która rozmawiała ze zbirami i wilczarzami, na pewno była pomocnicą heretyka i mogła Ligę do niego doprowadzić.
W związku z tym, gdy podsłuchiwane strony skończyły rozmawiać Żenada skupiła się na obserwowaniu wieży, Kłak zaś postanowił śledzić trójkę, która się oddalała. Otworzono klapę w piwnicy, skąd doszedł zapach dymu i pieczonego mięsa (zdaniem Żenady ludzkiego, co sprawiło że zrobiła się głodna), i zarówno dwóch wilczarzy jak i trzech ludzkich zbirów zeszło na dół. Pozostała dwójka weszła na piętro wieży, gdzie przy ognisku, piwie i kartach pełnili wartę - zdecydowanie mało entuzjastycznie i całkowicie nieefektywnie.
Kłakowi poszło gorzej - na tyle źle, że śledzeni zorientowali się kto ich śledzi i sprawnie go zgubili. Aż dziwne, że z jakiś przyczyn nie chcieli przy okazji stuknąć nadgorliwego pchlarza po główce.

Cytat:

Kłak wraca, ustalany jest plan działania. Kłak występuje w niecodziennej dla niego roli głosu rozsądku i zniechęca do przyjęcia rozwiązania 'szarża z marszu', pada sporo argumentów, w końcu Kłak sięga po dość desperackie.

K: Pan Venrail jest potłuczony.
V: O tam, tylko szczęka mnie boli.
MG: Przecież nie będzie z nimi gadał Wink

Chwila rozmowy, Kłak przekonuje Venraila i Żenadę żeby poczekali chwilkę aż wróci z Budwarem i Ormogiem.

V (gdy tylko Kłak znika z pola widzenia): To co, wpadamy?


Postanowiono, że najpierw zdjęci zostaną wartownicy na piętrze wieży - żeby ich zaskoczyć należało się wdrapać na kilka metrów zrujnowanej ściany, co nie było trudnym zadaniem. Oczywiście pod warunkiem, że ktoś umie się choć minimalnie wspinać. Żenada najpierw spróbowała, jednak złamana ręka skutecznie jej to umożliwiła - również Venrail nie dał rady jej podrzucił wystarczająco wysoko w górę. W końcu drunka zajęła pozycję z procą, Venrail zaś wspiął się, przeszedł przez okno i po chwili zastanowienia nad najlepszą taktyką poczekał aż zbir uzbrojony w kuszę wyjrzy, po czym skoczył i uderzył go z impetem w plecy, wypychając przez okno wieży. Drugi z przeciwników obrócił się i wywiązała się walka, znajdowali się jednak za blisko żeby pałka zbira lub miecz Venraila okazały się efektywną bronią. W końcu alahańczykowi wykorzystał swoje nowo nabyte, dzięki 'sparringowi' ze Szramą, umiejętności pięściarskie i potężnym lewym hakiem powalił przeciwnika [combo - krytyczny sukces, maksymalne obrażenia, krytyczna porażka przeciwnika w teście zachowania przytomności]. Dobrze że uderzył go z lewej ręki, bo prawą jak nic by zabił Wink

Po zdjęciu wartowników (i ich przeszukaniu oraz związaniu) Venrail ze szturmem podziemi wieży łaskawie poczekał na resztę Ligi Wink Ustalono jakiś plan (którego oczywiście się potem w ogóle nie trzymano) i otworzono masywną klapę prowadzącą do podziemi - skąd dobiegł silny zapach pieczonego mięsa (wszyscy pod wpływem Żenady założyli że ludzkiego) oraz wilczarzy - to drugie wystarczyło, żeby Kłak zrobił ze strachu pod siebie, zabrał łupy i pobiegł szybko 'je odnieść'. Pozostali, mniej lub bardziej odważnie, zeszli w dół. Żenada jako jedyna pozostała specjalistka od skradania się poszła przodem, cichutko zwiedzając całą piwnicę bez zwrócenia na siebie uwagi.
Piwnice w zamyśle projektanta stanowić miały podziemny zakład przemysłowy, czego pozostałości cały czas było widać - czy to w postaci pieca pełniącego aktualnie funkcję ogniska, czy też wiszących łańcuchów do wieszania wyprodukowanych rzeczy. Przy ogniu siedziało trzech zbirów, jedząc pieczone mięso. Kawałek dalej znajdował się kilkometrowy wąski korytarz prowadzący do zamkniętej klapą pochylni, przy której siedziała dwójka pożeraczy (z których jeden dłubał sobie ludzką kością w zębach). Inny korytarz odchodził do prowizorycznego lochu, gdzie za wstawioną kratą znajdowali się więźniowie - pół tuzina miejscowych biedaków (spotkanych być może wcześniej gdy pracowali jako 'wilkoludy') i poobijana dziewczyna w łachmanach. Naprzeciwko lochu znajdowały się solidne drzwi, których Żenadzie nie udało się otworzyć - podczas prób udało jej się jednak wywalić kratę do więzienia, oswabadzając jeńców.
Słysząc hałas reszta Ligi wkroczyła do akcji - pierwszy wbiegł Budwar wymachując młotem nad głową, co uczyniło pomieszczenie znacznie bardziej niebezpiecznym, jako że po wyczynie krasnoluda rozkołysane ostre haki zaczęły przecinać powietrze. Zaraz za nim wpadł Ormog każąc zbirom rzucić broń - i o dziwo ci błyskawicznie posłuchali. Gdy zaintrygowany wilczarz ruszył się i zaczął powoli przeciskać korytarzem, czekali na niego Budwar i Venrail, Ormog zaś kończył ogłuszać zbirów pałką. Doświadczenia Ligi z walki z wilczarzami podpowiadały, że szykowało się groźne starcie, jednak Venrail był w stanie skutecznie zastraszyć pożeracza swoją postawą i odwagą, tak że ten pokazał puste łapy przodem i wolał negocjować.
I robił to całkiem skutecznie - po dłuższej rozmowie prawie udało mu się wykpić, że nie mają nic wspólnego z żadnymi heretykami czy Skorpionami, nie wiedzą też nic o żadnym kanibaliźmie (kości w sali przy piecu były świńskie, podobnie pieczyste było wieprzowinką) czy innej przestępczości. Twierdził, że osiadli tutaj, są częścią Menażerii (nazwa organizacji nie mówiła nic nikomu) a więźniowie to 'reedukowani' okoliczni bandyci.
Budwar i Ormog łyknęli to jak pelikan rybę, Venrailowi się nie podobało ale chciał tylko wygnać pożeracza z dzielnicy, za to Żenady zdecydowanie nie zadowalało polubowne rozwiązanie spotkania.
Najpierw postanowiła przebiec pod nogami wilczarza i znaleźć kość (przy okazji zorientowała się, że drugi z wilczarzy czmychnął), którą ten obgryzał - pech sprawił jednak, że wrąbała się prosto na nogę wilczarza, który w dodatku zdołał ją przy tym kopnąć (i to tak, że wyglądało to przypadkowo) i pozbawić przytomności.
Czasie gdy Żenada przytomniała, reszta Ligi układała się z wilczarzem i przesłuchała więźniów - miejscowi zostali wypuszczeni (po skrojeniu z czapki 'wilkoluda'), zaś pobita dziewczyna okazała się porwaną nastoletnią Złodziejką (dokładniej zaś czeladniczką przewodnika), o imieniu Irys. Ofiara wilczarzy głośno oskarżała ich o kanibalizm, morderstwa i wszystko co najgorsze, domagając się ich śmierci. Nie wywarło to dużego efektu, po nawiązaniu kontaktu (przewodnik po Ghieronburgu i Ogrogh zdecydowanie okazał się czymś, co ich zainteresowało) członkowie Ligi puścili wdzięczną (i lekko zadurzoną w przystojnym Venrailu) dziewczynę wolno, jednak nie spełnili jej próśb skrócenia pożeraczy o głowę. Ten w którymś momencie zdecydował się wyewakuować, jednak niedawno oprzytomniała Żenada podjęła pościg - kontuzja jej jednak nie sprzyjała i o ile zdołała wskoczyć na wilczarza, o tyle ten po chwili szarpaniny ją zrzucił, boleśnie przy tym turbując.

W tym czasie pozostali spróbowali dobrać się do zamkniętych drzwi, jednak je uszkodzili zamiast otworzyć. Dopiero Budwar, inżynier-od-wszystkiego, naprawił uszkodzenia poczynione przez Ligę i otworzył je. W środku znajdowało się niewielkie pomieszczenie przypominające izbę tortur - noże, zardzewiałe piły, haki i wszystko w krwi i resztkach mięsa. Przekonany, że natrafili na solidne dowody Ormog przekonał Venraila, że ten jako szlachcic ma prawo osądzić i skazać zbirów, chwilę później dokonano pięciu egzekucji. Po tym przystąpiono do pakowania łupów i przeszukiwania co da się zabrać - Ormog odkrył przy tym w złowieszczym pomieszczeniu, że szatkowane tam zwłoki nie były ludzkimi, lecz świńskimi. Oczywiście jak na dobrego i lojalnego ogra przystało, pozostawił te odkrycie dla siebie, żeby nie obciążać sumienia reszty Ligi Wink - co więcej, postanowił je wykorzystać, umieszczając znalezioną świńską głowę na kiju i wypisując krwią pomordowanych 'Mamuśka nie wybacza', co miało sprowadzić ewentualne śledztwo na głowę orków.

Gdy Liga powróciła po pracowitej nocy i odsypiała rajd na Złamaną Wieżę, Mu'Tzhka przyjmowała kolejnych interesantów zwabionych ogłoszeniem i całkiem sprawnie odsiewała ewidentne bzdury od rzeczy, które mogły być interesujące dla Ligi. Dowiedziała się plotek o dziwnej aktywności i zejściach do podziemi niedaleko rozlewiska na granicy Krakenu i Ghieronburga. Najwartościowsza informacja przyniesiona została jednak przez czarnofutrą wilczarkę (tą samą, która polowała na Żenadę i Kłaka półtory doby wcześniej) - za solidne 25 Dukatów zdradziła plotkę o niedawnym porwaniu młodej szlachcianki pracującej w Domu dla Ubogich i zabiciu przy tym towarzyszącego jej ochroniarza z Gildii Ostrzy.
Jak tylko reszta Ligi się dobudziła Łata zabrała Venraila i Ormoga do Górnego Miasta, na spotkanie z Ylisse oraz dopytanie się w kwestii porwania i co ważniejsze - nagrody za uratowanie. Jedno i drugie poszło całkiem dobrze. Ylisse podzieliła się swoją wiedzą o ruinach miasta, oferując nawet mapę obiecujących podziemi na miejscu starej karczmy i magazynu win (znaczy, 100 lat temu, przed założeniem dzielnicy, mieściły się tam te przybytki - gdzie to jest teraz należy dopiero ustalić), którą udało jej się zrekonstruować z ksiąg. Ponoć karczmę wybudowano na fundamentach cynwalskiej kaplicy, która czeka na odnalezienie (i splądrowanie). Oprócz tego wypytywana o rzeczy związane z alchemikami, wspomniała że słyszała plotkę o ołtarzu cennym dla Skorpionów, jak również o syharskiej kapłance Arch-Toltha przybyłej niedawno do miasta. To pozwoliło natrafić Lidze na jej trop, a ten prowadził do portu w Krakenie - zdecydowano więc powęszyć i wypytać się Patrosa Szczodrego czy któryś z jego goblinów czegoś nie wie.

Z równym sukcesem poszło Łacie wypytywanie służby w rezydencji rodu zu Dengere. Lata doświadczenia jako majordomus oraz znajomość obyczajów szlachty pozwoliły dość tanio dowiedzieć się, że porwanie rzeczywiście się zdarzyło, że ochroniarz został zastrzelony z kuszy w biały dzień, że wynajęto detektywa (Liga obstawiała Szramę) oraz że jest wysoka nagroda za odzyskanie dziewczyny w stanie nietkniętym - zwłaszcza jeśli chodzi o jej dziewictwo. 1000 Dukatów nagrody podziałało bardzo motywująco na Ligę, skłaniając do szybkiego działania.

Cytat:
Mu'Tzhka dała jeszcze radę wypożyczyć mały portrecik porwanej szesnastolatki, w stylu takich jak są wysyłane przyszłym panom młodym.

Agata: Tak może wyglądać, ale po Fotoshopie.


Podejrzenia padły na Demonicusa - w końcu jako złowrogi łotr na pewno potrzebował porwać dziewicę do jakiegoś rytuału (tak przynajmniej sugerował Venrail, a kto jak kto ale on chyba najlepiej zna się na złowrogich łotrach Wink ). A jako że heretyk Gryfów kojarzy się ze Skorpionami, postanowiono poszukać tajemniczej kapłanki. Szczęście dopisało Lidze - okazało się, że kapłanka Skorpionów szukała ołtarza i wynajęła przewodniczkę, żeby ją tam doprowadziła. I tak, ową przewodniczką była Irys, która po doprowadzeniu kapłanki została najwyraźniej pobita i podrzucona pożeraczom, najpewniej w celu bycia przekąską. A skoro o pożeraczach mowa...

Wracając z węszenia po Krakenie Liga natrafiła na dwóch znajomych pożeraczy - tylko tym razem uzbrojonych w dziwaczne, duże, trójkątne ostrza. W dość ostrych słowach zasugerowali nie interesowanie się nie swoimi sprawami i wszystko dążyło do bójki.

Cytat:

Pożeracz: Nie interesujcie się tą sprawą, bo spotka was coś bolesnego.
Ormog: Płacą nam 1000 Dukatów za odzyskanie dziołchy.
(skonsternowani wilczarze patrzą po sobie przez chwilę)
Pożeracz: Za 200 Dukatów sami was zaprowadzimy do ich kryjówki. Mniej nam zapłacili za zajęcie się wami.


Postanowiono odnaleźć Irys i się dopytać dokąd doprowadziła kapłankę oraz spotkać się z Gryfami wieczorem na klifach, skąd razem dotrzeć na miejsce spotkania z przekupionymi Pożeraczami. Wygląda na to, że dni Demonicusa są policzone.




Zyskana reputacja: zgodnie z planem za inscenizację sprawy z Borusem reputacja Mściwe Chuje przenosi się na całą Ligę jeśli chodzi o Ghieronburg i rośnie do 2;
Budwar dostaje reputację Zna Się Na Wszystkim na 1;


Fundusze: Liga dalej jedzie na funduszu książęcym, łupy zabrane zbirom pozwoliły opłacić żarcie i piwo.

Drużyna B ma obecnie ukryte 26 Dukatów (po 6 na głowę, reszta to prywatne oszczędności Budwara).

Fundusz książęcy: 1609 Dukatów (25D dla wilczarki za plotkę, 100D za mapę, 200D dla przekupionych Pożeraczy)

Łupy: 4 pałki, kusza, groty do bełtów, ubrania zdarte ze zbirów, wełniany płaszcz


Wątki: 'Mamuśka' została zabita podczas rajdu Przewoźników, podobnie zginęła spora część jej świniopasów. Jeśli chodzi o rynek zwierzęcy to Ghieronburg dalej pogrąży się w chaosie i ceny będą wariować.
Jeśli chodzi o Borusa - to plotka którą puściliście dotarła również do niego. Nasłane orki nadziały się na 5 najemników z Gildii Ostrzy i wszystkie zginęły.
Niemniej plotka musiała dotrzeć do uszu jeszcze jakiegoś z wrogów Borusa, gdyż mistrza i jego najemników odnaleziono rankiem martwych bez żadnych widocznych obrażeń. Śmierdzi magią (i to dość paskudnego rodzaju) na kilometr.

Pozostaje odebrać nagrodę od Merosa Krzepkiego i się w razie czego jakoś z nim dogadać w sprawie dalszej współpracy.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Śro 14:14, 11 Kwi 2012, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 15:40, 11 Kwi 2012    Temat postu:

12 Terce 1005 roku (50 dzień roku)

Skład: Łata, Venrail, Budwar, Ormog, Saraid, Bandziora


Zgodnie z postanowieniami spróbowano złapać przewodniczkę Irys w miejscu kontaktowym które wskazała - niewielkiej karczmie wciśniętej pomiędzy magazyny w Stock. Niestety, nie było jej - karczmarz wspomniał że rano wyszła z klientem. Ormogowi udało się jednak go przekonać (kosztem 5 Dukatów), żeby posłać kogoś kto ją znajdzie i po dwóch kwadransach przewodniczka przybiegła spotkać się z Ligą. Pod wpływem niecnie wykorzystywanego uroku osobistego Venraila nawet nie protestowała że przerwano jej zlecenie w połowie i chętnie zaprowadziła Ligę do jednej z jaskiń przy klifach i wskazała, że kapłankę bardzo interesował jeden z pionowych szybów prowadzących w dół. W zamian za pomoc zapłacono jej bardziej niż hojnie (10 Dukatów) i wygląda na to, że obecnie Irys jest zauroczona również Mu'Tzhką która dała jej tak wielką sumę pieniędzy Wink

Wcześniej Saraid przygotowała również trującą pastę na ostrza, którą większość Ligi pokryła swoją broń. Niestety jak bywa z rzemiosłem naćpanej keltki o ile było pewne, że jest ona niebezpieczna, o tyle trudno było powiedzieć po jakim czasie działa. Przygotowano liny, wzięto źródło światła oraz pistolety (Łata swój zdobyczny, Budwar swój zakoszony, Ormog służbową ogrzą ręczną armatę z której w życiu nie strzelał).

Cytat:
Rozmowy po drodze.

Ormog: Mu'Tzhka, a ty nie myślałaś żeby zostać tatuażystką?
M: ...
Ormog: No bo się na kaligrafii przecież znasz.

Chwila wyjaśnień jaki to byłby (rzekomo) dobry biznes.

Ormog: Obawiam się, że jeżeli byśmy dezynfekowali [żeby Mu'Tzhka nie brzydziła się ich dotknąć] alkoholem, to Budwar by nam zlizywał klientów.
Budwar: Mam swoją godność.
O: Gdzie ją zostawiłeś?
B: Mamy dużo wełny, zamiast zlizywać bym zrobił sączki, wycierał i wyciskał sobie do ust.

Rozmowa zeszła na ratowanie porwanej Grizeldy zu Dengere, szanse na to że dalej jest dziewicą oraz kto będzie ją wynosił, bo zdaniem Ormoga na pewno nie będzie mogła chodzić o własnych siłach, w co Łata powątpiewała (głównie dlatego, że nie miała ochoty nikogo nieść ani też walczyć).

Ormog: Pozatym, jakby cię czarnoksiężnik ryćkał przez miesiąc, to też byś miała takie słabe nogi.
M: Ją przecież wczoraj porwali.
B: Oj tam, dla takiej delikatnej dziewuszki to aż nadto.
O: Co ty wiesz o dziewuszkach Budwar?
B: Widziałem dwie kiedyś... przez okno.


Na pacyfikację kultystów Liga ruszyła praktycznie pełnym składem (Żenada po ostatnim rzuceniu przez wilczarza była na śmiertelnych, Kłak również nie nadawał się najlepiej do walki), a razem z dziesiątką gryfów (w tym magistrem i thalionem) raczej małe były szanse, żeby kultyści mogli ich w jakikolwiek sposób powstrzymać. Pomimo tego zdecydowano się dotrzymać umowy i zapłacić pożeraczom, którzy dotrzymali również swojej części i zaprowadzili do jaskini, następnie zaś przynieśli drabinkę sznurkową, którą spuścili w głąb szybu. Zaoferowali nawet pomoc, ale tutaj zdania były podzielone - część członków Ligi podejrzewała ich o zdradę i wolała trzymać od siebie z daleka, część podejrzewała o zdradę i wolała żeby nie byli na tyłach, a krasnoludzka część próbowała ich sprowokować. Ostatecznie Liga podziękowała wilczarzom za usługi i zeszła na dół - do jest dopóki ostatnia w kolejności Łata nie zarwała drabiny sznurkowej i nie spadła na dół. Gryfom pozostało zejście po linach. Pomimo tego hałasu nie wyglądało, żeby ktokolwiek ich usłyszał i możliwe było dalsze podejście do słyszanych z daleka kultystów.
Oczywiście dopóki Saraid nie zdecydowała się rzucić na przód z bojowym okrzykiem w ramach nagłej zmiany nastroju.

Cytat:
Saraid wparowuje do sali, w której właśnie przemawiał starszy jegomość do grupy porządnie ubranych ludzi, wywija mieczem dwuręcznym i wrzeszczy. Skonsternowana, że kultyści nie wyglądają tak jak oczekiwała, zatrzymuje się, cichnie i postanawia przyjąć inną strategię.

Saraid (grzecznie): Dzień dobry. Czy mogę odebrać tą kapłankę co żeście zabrali?


Keltka została szybko przekonana przez Demonicusa, że powinna dołączyć do zgromadzenia, gdyż dzieli z nimi te same wartości. Była mowa o wyjątkowości, wolnej woli i robieniu tego, na co ma się ochotę. Wszystkie te głupoty przerwało wparowanie reszty Ligi do środka, wtedy też grupa najemników Ostrzy oderwało się od ścian, które do tej pory podpierali i ruszyło w kierunku przybyszów z bronią.
Wywiązała się bardzo krótka pyskówka, w której jeden z odzianych na aherońską modłę kultystów wypowiadając się bardzo arogancko nazwał Łatę 'bydlęciem', co doprowadziło ją do ataku szału, a w konsekwencji wystrzału z trzymanego pistoletu. Oczywiście nie trafiła (w ramach plusów nie zrobiła sobie też krzywdy), więc przyszykowała się do wzięcia dupka na rogi, żeby pokazać mu błąd w jego rozumowaniu. Nie zdążyła jednak tego zrobić - Budwar perfekcyjnym strzałem odstrzelił jej celowi głowę z chomikowanego pistoletu. Zachwycony tym Ormog również zdecydował wystrzelić, posłał więc grad siekańców w tłum i trafił Demonicusa w rękę, drasnąwszy przy tym kilka postronnych osób.

Najemnicy ruszyli do przodu, kultyści zaczęli zaś uciekać. Venrail starł się z jednym przeciwnikiem, który po chwili stanął w płomieniach. Przeszedł więc nad zwęglonymi zwłokami i biegnącego na niego najemnika ugodził perfekcyjnym sztychem w oko. W tym czasie Bandziora wymachiwał swoją halabardą, powalając jednego najemnika którego chwilę później dobił, następnego zaś rozrąbał na pół. Po drodze Gryfy oddały pierwszą, później zaś drugą, salwę z pistoletów, powalając większość przeciwników którzy do tej pory nie uciekli i skutecznie ograniczając widoczność gryzącym dymem. To na wskutek tego szarżująca Łata zahaczyła rogiem o idącego w kierunku Demonicusa Ormoga. Utrudniło to również zarówno znalezienie wyjścia z pomieszczenia, jak i znalezienie kolejnych wrogów.

Jako pierwszy ogarnął się Ormog, w dodatku miał dużo szczęścia i odnalazł błyskawicznie drzwi do więzienia i próbującego je otworzyć kultystę. Szybki cios buzdyganem pozbawił człowieka głowy, Ormog zaś wszedł w posiadanie klucza. W środku przykuta do ściany była ubrana w białe szaty postać, bliżej zaś znajdowała się w klatce jakaś dziewczyna w łachach, która subtelnie podpuszczała Ormoga, żeby zjadł więźnia. Ten, niezrażony nawet przekupstwem, spróbował ją uciszyć permanentnie, okazała się jednak nadludzko szybka - wybiegła z rozbitej klatki, minęła ogra i po chwili tej usłyszał przekręcany w zamku klucz.
Został sam na sam ze skrzynią złota oraz smakowitą, nieprzytomną dziewicą arystokratycznego pochodzenia, aż proszącą się o to, żeby Ormog ją schrupał.

Budwarowi również udało się szybko opuścić główne pomieszczenie i po chwili jego nos zaprowadził go do zgromadzonego wina - przed dwoma dużymi beczkami stał jednak uzbrojony w sztylet spanikowany szlachetka, ale szybko się przekonał że nikt nie zatrzyma krasnoluda w drodze do trunku. Pierwsza z beczek została szybko rozbita i Budwar rozpoczął kąpiel w alkoholu, druga miała zostać na drogę.

Cytat:
MG: To w sumie niezły pomysł na zakład: czy krasnolud wrzucony do beczki piwa się utopi zanim ją wypije.
Budwar: Ale kto by się na to nabrał?


Venrail chwilę pobłądził wśród dymu, później zaś natrafił na młodą damę, która poprosiła go o ratunek przed potworem. Kiedyś ruszył by od razu, obecnie jednak miasto zmieniło go na tyle, że zasugerował 'panie przodem'. Dziewczyna doprowadziła go do stojącego w dużej sali wilczarza z ciężkim mieczem, który przyjrzał się zdziwiony. Po chwili już krzyżowali ostrza, agresywny Pożeracz został solidnie zaskoczony wytrzymałością alahańskiego pancerza.

Saraid i Bandziora pokręcili się trochę po sali, pierwsza nie do końca wiedziała co robi, drugi szukał kolejnych przeciwników. Po drodze natrafili na przygotowaną ucztę, która miała się odbyć po ceremonii i zabrali na drogę trochę jedzenia. W końcu trafili na Venraila wymieniającego ciosy z masywnym wilczarzem i dołączyli do walki. Venrailowi bogowie wybitnie nie sprzyjali, gdyż każdy jego cios kończył się draśnięciem. Niewiele lepiej poszło orkowi, jego szarża nie zrobiła efektu na wilczarzu, po chwili zaś pożeracz wyprowadził potężny młynek, który powalił orka i wgniótł pancerz rycerza. W tym momencie zaszarżowała Saraid, zaś Bandziora pokazał, że dla niego to tylko draśnięcie. Ich ciosy trafiły jednak w pustkę, wilczarz okazał się mistrzem szybkiego odwrotu, rzucił w nich mieczem dwuręcznym, podwinął ogon i tyle go widzieli...

Łata zdeterminowana szła korytarzami szukając więzienia, po drodze znalazła wyjście awaryjne i wyszarpnęła drabinę, którą uciekali w górę kultyści, fundując jednemu ostatni w jego życiu lot. W końcu natrafiła na zamknięte drzwi, za których słychać było Ormoga przekonującego się, że przecież może tylko skosztować i nic się nie stanie. Gniewnie powiedziała co myśli o ogrze i nakazała mu otwierać, ten zaś skłamał że nie ma klucza (w tym samym czasie śliniąc się na widok szlachcianki i napychając sobie kieszenie złotem ze skrzyni). Zirytowana minotaurzyca wzięła rozbieg i uderzyła z całej siły rogami w drzwi i ku zdziwieniu wszystkich wywaliła je od razu z zawiasów. Sterroryzowała Ormoga, który wyrwał kajdany szlachcianki ze ściany po czym posłusznie wziął skrzynię ze złotem. Łata zaś poświęciła się i wyniosła szlachciankę.

Dym opadał, w głównej sali zasłanej zakrwawionymi trupami najemników oraz porządnie odzianych kultystów kołysał się powieszony heretyk. W sali której pilnował wilczarz znaleziono maszynę drukarską oraz setki ulotek. Ich treść sugerująca istnienie wolnej woli, konieczność uwolnienia się od bogów sterujących śmiertelnikami oraz zrównująca Ciemność i Światłość jako równie złe siły (i tym podobne głupoty Wink ) sugerowała że Demonicus jednak nie zajmował się klonami i czarną magią a był wolnomyślicielem głoszącym ideały kojarzone zazwyczaj z Pożeraczami. Kultyści okazali się żakami i szlachcicami, uczęszczającymi na wywrotowe 'menażerie' i związane z tym imprezy. Ich odzienie, na aherońską modłę, z liczną nadwyżką wyhaftowanych czaszek i podobnymi ozdobnikami, było efektem dziwacznej mody, o której słychać było od jakiegoś czasu w Górnym Mieście.

Niemniej, pomimo tych wszystkich nieporozumień, Gryfy były zadowolone że dopadły swojego heretyka, Liga zaś miała ich wdzięczność, jak również uratowała porwaną (w nieznanym celu) szlachciankę. Po przetrząśnięciu zwłok zajęto się dobiciem rannych i ogłuszonych oraz wyrzuceniem ich z klifu solidnie obciążonych żelastwem (wszystko robione oczywiście z dala od Venraila, w czasie gdy temu zlecono rozmowę z Gryfami).

Zdobyte dobra odtransportowano do siedziby i tu się podzielono - drużyna A zajęła się odtransportowaniem szlachcianki do jej rodziny, drużyna B zaś skupiła się na zjedzeniu zdobytego żarcia i wybiciu drugiej beczki wina.

Cytat:
Plany, w jaki sposób można zrobić lepsze wrażenie.

Ormog: Mogę pokazać rany, żeby było że walczyliśmy.
Łata: Tylko zmyj mi wcześniej swoją krew z rogów.
* * *
Ormog: Może mundur odpisuje, mosiężne guziki i takie tam?
Budwar: Wiesz z kim najlepiej pogadać? Z grabarzami, oni mają stały dostęp do tanich milicyjnych mundurów.


Grizelda została odtransportowana, Liga w nagrodę otrzymała obiecany 1000 Dukatów, jak również udało załatwić się wizytę medyka u rannych członków Ligi, jak tylko skończy zajmować się panienką. Pozostało doprowadzić się szybko do porządku i umówić na audiencję z parem Ghieronem w sprawie przekrętu Ahelusa Derna (oraz pomocy Gryfom).


Zyskana reputacja: Po załatwieniu prawy z parem reputacja Ligi wyraźnie skoczy - z pewnością jej domyślna reputacja Niekompetentni / W niełasce księcia może się zmniejszyć lub zniknąć.
Liga otrzymuje również reputacje Delikatne sprawy (Den Azhir 1) za uratowanie szlachcianki; spora szansa że reputacja te rozszerzy się/wzrośnie po zakończeniu sprawy pomocy Gryfom.

Ormog otrzymuje reputację Żelazna Wola (Liga 1) za uniknięcie pokusy.
Za całokształt notorycznie częstych kontaktów z wilczarzami Żenada, Ormog, Budwar i Venrail mogą dostać Oswojeni z Wilczarzami 1, co pozwoli im skuteczniej zdawać testy strachu i łatwiej prowadzić interakcje pomimo nieprzyjemnego uczucia jakie powoduje ich obecność.


Fundusze: ponad 1400 Dukatów (1000D nagrody, około 400D w skrzyni, do tego pieniądze z sakiewek trupów.

Drużyna B ma obecnie ukryte 26 Dukatów (po 6 na głowę, reszta to prywatne oszczędności Budwara). Ormog ma ukryte 28 Dukatów.

Fundusz książęcy: 1594 Dukatów (wydano 15D na Irys)

Łupy: Większość rzeczy związanych z 'kultystami' wylądowała na dnie Zatoki Wraków, część jednak możecie sobie zostawić - broń, kosztowności, sakiewki z pieniędzmi. Wybór należy do was czego nie topicie.

Oprócz tego zdobyliście parową prasę drukarską oraz sporo ulotek z niepopularnymi społecznie poglądami. Jak prasę gdzieś przetransportujecie, to Budwar może spokojnie ją obsłużyć.


Wątki: Pozostaje otwarta kwestia owej córki Demonicusa, Discordii, o której wspominał że go pomści.
Należy również zdecydować co robicie po usunięciu Ahelusa Derna z interesu - cały czas możecie coś dostać od Kowali czy krakeńskich goblinów.
Również biznes z Merosem nie został zakończony.

Jakiś czas po rozmowie z parem jak się wszystko rozejdzie (a zwłaszcza dojdzie do Księcia) możecie się spodziewać możliwości wznowienia działalności w Górnym Mieście.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Śro 15:07, 18 Kwi 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szczur




Dołączył: 13 Sty 2012
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 15:15, 18 Kwi 2012    Temat postu:

2 Cadril 1005 roku (59 dzień roku)

Skład: Budwar, Żenada, Saraid, Bandziora (chwilkę na początku Łata i Venrail)


Łata z Venrailem po przebraniu się w najlepsze ciuchy 13 Terce ruszyli na audiencję z parem Ghieronem. Przedstawili twarde dowody na to, że mistrz Dern działał na szkodę miasta i oszukał zarówno para, jak i zagranicznych gości, w interesach. Zgodnie z przewidywaniami Ghieronowie się poważnie zirytowali i kariera Ahelusa Derna zdecydowanie została złamana.

Cytat:
Liga stara się podczas audiencji uniknąć stanowczych deklaracji...
Mu'Tzhka: Wiemy, że to delikatna sytuacja...
Venrail: Żądamy ścięcia mu głowy!


Liga uzyskała wdzięczność para i są spore szanse, że Książę jak się o tym dowie, będzie na nią spoglądać przychylniejszym okiem. Co więcej - udało im się zostać odpowiedzialnymi za dostawy dla ghieronburskiego wojska oraz znalezienie kolejnych dostawców, tym razem uczciwszych (co w Cadwallonie może być trudne Wink ).


Po dłuższym okresie wypoczynku (czytaj: picia) i lizania ran, drużyna B zdecydowała zająć się w końcu sprawą podziemi i zlokalizowania wejścia do części, którą mieli na mapie. Przy okazji wypłynęła kwestia zwrotu przysługi Aenie Dociekliwej, co oznaczała kawałek śledztwa - lub jak zaproponował Budwar ku zdziwieniu wszystkich, zapytanie się grzecznie Seneszala o źródła jego zarobków i takie tam. Do tego zgłosił się na ochotnika - wcześniej musiał jednak mocno się upić, żeby mieć odwagę spotkać się z midnorczykiem. Oczywiście wcześniej inne sprawy odwróciły ich uwagę, poczynając od kupna obiecanych owiec dla Żenady, która zaczęła się robić nieznośna i nie przyjmowała wyjaśnienia Budwara, że stado może składać się z 0 owiec Wink
W związku z tym spotkano się ze zdecydowanie nieprzyjaźnie nastawionym (reputacja Ligi robi swoje) właścicielem stada owiec, żeby zakupić od niego jedną dorodną, puchatą owieczkę w cenie nie większej niż 10 Dukatów (albo Budwar inaczej obiecał połamać handlarzowi nogi). Po długich negocjacjach handlowych okazało się, że na trzeźwo krasnolud jest mistrzem handlu owcami - okazyjnie zakupił młodą owieczkę oraz młodego barana (doskonale wiedząc że mają jakieś 'drobne' wady - typu nieznośne i ciągłe beczenie oraz branie każdego kogo widzi na rogi) i zostało mu jeszcze pieniędzy na piwo.
Ruszono więc do Wyverny, żeby doprowadzić Budwara do stanu solidnego upojenia alkoholowego. Tam wszystko szło zgodnie z planem, dopóki Budwar nie zdecydował się zastraszyć karczmarza, żeby wlał mu wódki do piwa i nie wstawił się solidniej - wtedy przyszła pora na kolejną z piosenek biesiadnych, oczywiście doskonale dopasowaną do sytuacji.

Cytat:
B: Raz świniopas szedł przez las
i go dopadł wilczarz
o biedny świniopasie
tak se zwisasz na kutasie!

Dalsze zwrotki pozostały nieznane, gdyż śpiewanie zostało przerwane przez rozbijaną na głowie Budwara ławę przez orkowego świniopasa.


Wywiązała się bójka, w której Budwar i Żenada szybko powalili orka (Bandziora i Saraid zbyt zajęci byli ratowaniem swojego piwa, żeby uczestniczyć w walce Wink ). Liga wróciła do picia, zwróciła na siebie jednak uwagę młodej półelfki, uczennicy z Gildii Lichwiarzy, która zdecydowanie należała do tej części obywateli, która uważa Wolne Ligi za bohaterów. Półelfka dość nieskładnie powiedziała o złym kapłanie, który okradł ją oraz innych mieszkańców i planował uciec z miasta łupami na pokładzie barki. Błagała o pomoc i zabicie złoczyńcy, tak żeby mogła odzyskać swoje straty, w zamian obiecując że kapłan ma ukryty skarb, wystarczy tylko go przycisnąć, żeby wydał gdzie go ukrył.
Liga, głównie z uwagi na entuzjastyczne podejście Żenady, która jak usłyszała o kapłanie do zabicia to chwyciła półelfkę za rękę i wyprowadziła w noc, zgodziła się ruszyć do krakeńskiego portu, żeby dopaść cel (i skarb). Niewiele brakowało a wyprawa nie doszłaby w ogóle do skutku, gdyż po drodze różne rzeczy odwracały uwagę Ligi - a to knajpa w której Budwar planował się mocniej doprawić, a to wrażenie że ktoś ich śledzi, a to grupa goblińskich marynarzy, która zaczepiona przez Saraid odpowiedziała obelżywie, za co jeden z nich dostał nożem w brzuch od krewkiej keltki.

Cytat:
Na wskutek przejęzyczenia się niektóre obelgi nie zostały zrozumiane przez gobliny
B: Wy chłystki z Krakonu!
Z drugiej strony, gdyby gobliny wiedziały o jak kiepski konwent chodzi, na pewno polałoby się więcej krwi Wink


W końcu Liga dotarła jednak do portu, gdzie znaleźli rybaka gotowego zapewnić im transport. Młody Santiago (wyglądający tak na 50tkę) sprawiał wrażenie człowieka, który nie takie rzeczy widział i w końcu ustalono, że za całkiem pokaźną sumkę 4 Dukatów dostarczy ekipę cicho do barki i pomoże jeszcze przy usuwaniu trupów.
Cicho dobito do barki, gdzie okazało się, że znajduje się grupa keltów obojga płci w trakcie popijawy/orgii. Tylko samotny wartownik przechadzał się po pokładzie. Żenada sprawnie go uniknęła i schowała się na łodzi, czekając na pozostałych - jednak w tym momencie Saraid odbiło i rzuciła się na zleceniodawczynie, razem z nią wpadając do wody. Kelt-wartownik ruszył w kierunku źródła hałasu, Budwar odbił od barki zostawiając samotną Żenadę na jej pokładzie.
Mokra półelfka dała radę jakoś się wygramolić, lecz okazało się że woda jest żywiołem zdecydowanie wrogim dla naćpanej keltki, która zaczęła tonąć. Chwilę później dołączył do niej kelt-wartownik, który wepchnięty do wody przez Żenadę wpadł tak niefortunnie że zaraz utonął [to w ogóle był popis krytycznych porażek - kelt na wypatrywanie a potem pływanie, Saraid dwa razy na pływanie]. Histeryczne próby pływania Saraid skończyły się tym, że nabrała wody w usta, straciła przytomność i zaczęła iść na dno - na ratunek rzucili jej się Bandziora i Budwar (żaden oczywiście wcześniej nie pływał), którzy razem dali radę odratować keltkę, wyciągnąć ją na pokład i sprawnie ocucić.
Żenada w tym czasie zajęła się eliminacją keltów - strzał w procy powalił tańczącą keltkę, a gdy pozostali przerwali picie i seks i zaczęli wybiegać, kolejny dostał kamieniem z procy drunki. Jednak szybko sytuacja przestała być różowa - laska druida zaczęła płonąć światłem rozświetlając okolicę i Żenada musiała schować się przed szukającą jej trójką oponentów.
Druid zwrócił uwagę na łódź pełną podejrzanych typów i rzucił zaklęcie, które sprawiło że rybak i Bandziora całkowicie stracili wzrok, Saraid i półeflka ledwo co widziały, tylko Budwar okazał się całkowicie odporny na zaklęcie. Krasnolud rezolutnie wyciągnął pistolet i wycelował go w druida, po chwili zaś spektakularna eksplozja czarnoprochowej broni rozświetliła łódkę, dotkliwie raniąc wszystkich na pokładzie. Ranni i oślepieni pasażerowie łódki zaczęli miotać się w niej, wywracając ją do góry dnem i wrzucając wszystkich do wody.
W tym momencie wydarzyły się dwie rzeczy - Saraid wciągnęła kolejną porcję narkotyku, utraciła kontrolę nad sobą i przeszła transformację w monstrualne Dziecię Danu ogarnięte szałem mordowania. Żenada zaś wyskoczyła z ukrycia zadając druidowi dwie dotkliwe rany na plecach i ramionach, po czym wczepiła się w niego próbując rozerwać mu gardło zębami. Pozostali keltowie próbowali ją dorwać, jednak ich pałki nie dały rady skutecznie porazić drunki - w końcu jednak trójce keltów udało się odpędzić Żenadę od druida i nabić jej parę siniaków przy okazji.
Tymczasem w wodzie było ciekawie - oślepiony Bandziora płynął jak najszybciej mógł w stronę barki, byle dalej od ścigającego go potwora. Wspiął się na górę i przebiegł przez barkę, wyskakując z drugiej strony do wody. Po chwili dołączyła do niego dwójka keltów, których przeraził bojowy okrzyk przemienionej Saraid. Żenada wykorzystała okazję, żeby rzucić się na druida i zabić go ciosem noży w gardło, bo czym schowała się pod pokładem.
Budwar tymczasem ruszył wprost na potwora, wyminął Saraid otrzymując tylko cios płazem jej miecza i zanurkował gubiąc ją. Gdy się wynurzył zajął się ratowaniem nieprzytomnego rybaka i wywróceniem z powrotem łódki na właściwą stronę. Saraid tymczasem dopłynęła do barki, wspięła się i nie widząc żadnego przeciwnika zajęła się demolowaniem barki.
Bandziora poczekał w wodzie aż Saraid przejdzie szał, keltowie pływający koło niego nie mieli tyle szczęścia - błyskawicznie poszli na dno z niewyjaśnionych powodów (ork był za mało spostrzegawczy, żeby zauważyć że coś ich trafiło z pokładu barki). Widząc szalejącą Saraid na pokładzie Budwar poprosił Santiago, by ten dowiódł go do Seneszala - miał już niedużo czasu przed końcem nocy.

Godzinę później szał Saraid przeszedł, niestety w tym czasie zdołała wyrąbać dziurę w dnie barki i ta zaczęła powoli tonąć. Ewakuującą się w panice Ligę bardzo ucieszył widok Santiago, który będąc najwidoczniej człowiekiem honorowym, powrócił ich zabrać na brzeg.
Skarbu kapłana nie udało się zdobyć - jeśli był na barce, to był ukryty a na dokładne przeszukanie nie starczyło czasu. Oczywiście, dzięki Żenadzie nie było też szansy na przesłuchanie druida. Wobec tego Liga musiała się zadowolić marnymi łupami (w tym torkami, które mieli kelci i którymi obwiesił się Bandziora, tak że zaczął wyglądać niczym BA Baracus) i zaczęła odreagowywać na przemoczonej i wystraszonej półelfce, terroryzując ją, zabierając cały dobytek i oskarżając o niewywiązanie się w umowy (która zdaniem Bandziory i Saraid brzmiała zupełnie inaczej niż półelfka sugerowała). Posunęli się nawet do tego, że Bandziora chciał uczynić ją efektywnie niewolnicą, zaś Saraid sugerowała kanibalizm i zjedzenie półelfki razem z Żenadą (która w tym czasie zajęta była obgryzaniem odciętej ręki druida). Przerażona elfka próbowała najpierw wyskoczyć z łódki do wody, później oddała zaś cały dobytek, wliczając ubranie, żeby tylko Saraid jej nie zjadła. Strach przed szaloną keltką utrzymywał się aż do końca dnia.
Całe te zachowanie było na tyle głośne, że patrol celników zainteresował się grupą przemoczonych obwiesiów i pólelfką w poszarpanym ubraniu - jednak tylko po to, żeby przyjąć łapówkę w postaci jednego z naszyjników od Bandziory za nie zwracanie uwagi na coś, co wyglądało ewidentnie jak porwanie.

Gdy Liga wróciła do siedziby w kiepskich humorach, półelfkę wzięła w obroty Mu'Tzhka oraz Venrail, wymuszając na niej zobowiązanie się do zrewanżowania się poważną przysługą w zamian za rzekome niewywiązanie się z części umowy oraz narażenie Ligę na nieprzyjemności. Nawet jednak taka sytuacja nie zadowoliła Saraid i Bandziory, którzy głośno wyrażali swoje zdanie, że młoda lichwiarka jest im winna więcej i zdecydowanie nie zrezygnowali z pomysłu posiadania niewolnicy.

W tym czasie Budwar dotarł do Seneszala i zadał mu prosto z mostu pytanie o dochody, ku swojemu zdumieniu otrzymał również odpowiedź - mianowicie Seneszal otrzymuje sporo 'podarków' od wpływowych osób za neutralność w różnych kwestiach.
Później padło zaś bardzo niewygodne pytanie, jak się miewa martwa małżonka Budwara. Bo się okazuje, że jednak nie jest martwa, ale została porwana, wypatroszona i opętana przez demona, co więcej z jakiegoś powodu trafiła do Miasta Złodziei.

Cytat:
Seneszal: A jak się miewa szanowna małżonka Budwarze?
Budwar: O kurwa. Dosłownie znaczy się też.

Po czym krasnoluda opuściła już odwaga na dalsza rozmowę i uciekł przerażony.




Zyskana reputacja: Za dokonania dyplomatyczne i zamknięcie wątków reputacja Niekompetentni / W niełasce księcia spada do 1 (ktoś cały czas może pamiętać, że taka sytuacja miała miejsce). Otrzymuje też reputację Patrioci (Ghieronburg 1) za pomoc dzielnicy.
Reputacja Delikatne sprawy rozszerza się na Ghieronburg i Gryfów, jako że wiadomo że Liga potrafi załatwić takie rzeczy.

Saraid otrzymuje reputację Kanibalka (Kraken 1) oraz Potwór (Kraken 1) bo wieści o wyczynach się rozejdą. Żenadzie reputacja Kanibalka skacze do 3.
Budwar otrzymuje reputację Pijacka Odwaga 1.

Fundusze: Po naprawieniu pancerzy, zakupieniu żywności za poprzedni miesiąc i innych drobiazgach Lidze zostaje 1500 Dukatów (wliczając najnowsze stypendium Venraila).

Drużyna B ma obecnie ukryte 15 Dukatów (Żenada 6, Kłak 6, Budwar 3).
Ormog ma ukryte 28 Dukatów.

Fundusz książęcy: 1594 Dukaty

Łupy: Kij druida, 2 pałki, 3 torki (w tym jeden misternie zrobiony należący do druida), trochę szmat oraz różnych drobiazgów - kielichów, drobnych kosztowności i innych przedmiotów zrabowanych z barki.


Ostatnio zmieniony przez Szczur dnia Czw 12:20, 19 Kwi 2012, w całości zmieniany 9 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.szczurze.fora.pl Strona Główna -> Cadwallon - wypalanie świata Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin